4 lata temu nie pomyślelibyśmy, że Maciej Janowski zrobi akcję, która da nam złoto. Nie dlatego, że go na to nie stać, ale dlatego, że wtedy był na kadrę obrażony. Nie przyjechał na ważne zawody, a L4, które wysłał, wydało się działaczom związku podejrzane. Rozpętała się afera, a Janowski, zamiast posypać głowę popiołem i przeprosić wypisał się z reprezentacji. Trenera kadry omijał szerokim łukiem Z byłym już trenerem Markiem Cieślakiem przestał rozmawiać. Kiedy w sezonie 2020 przyjechał z Betard Spartą Wrocław na zawody do Częstochowy, gdzie pracował Cieślak, to omijał go szerokim łukiem. - Zauważyłem, że celowo obchodził mnie na 20 metrów. Dobrze, że parking jest duży - ironizował Cieślak. Z Cieślakiem na wojennej ścieżce pozostał już do końca jego kadencji w kadrze, zapominając, ile ten wcześniej dla niego zrobił. Panowie pogodzili się dopiero po 2 latach. Nie dlatego, że Janowski przeprosił, ale dlatego, że Cieślak nie lubi takich sytuacji. - Pogadaliśmy po finale PGE Ekstraligi, lody puściły - mówił nam trener w październiku 2021. Zrobił to i od razu przypomniał się Tomasz Gollob i akcja z finału DPŚ 2009 Teraz Janowski zrobił akcję, która zmazuje jego wszystkie winy. Starszym kibicom od razu przypomniał się finał DPŚ 2009 w Lesznie, gdzie Tomasz Gollob, choć kompletnie mu wtedy nie szło, wsiadł w ostatnim wyścigu na motocykl Krzysztofa Kasprzaka i wygrał z Leigh Adamsem, co dało nam złoto. Janowski zrobił to samo. Finał 2023 był dla niego drogą przez mękę. Na domowym torze we Wrocławiu nie szło mu nic a nic. Aż do 20. biegu, w którym podjął rękawicę rzuconą przez trenera, nie pękł po kiepskim starcie i cierpliwie czekał na dogodny moment do ataku. Wrocław nie zaśnie? A co z Wilkszynem? - Tej nocy Wrocław nie zaśnie - krzyczeli komentatorzy Eurosportu, ale zapomnieli o Wilkszynie, gdzie mieszka bohater polskiej reprezentacji. Jest tam lubiany, ma swój Fan Club (jego założycielem i szefem jest listonosz Piotr, który jest zarazem sędzią piłkarskim), a mieszkańcy rozmawiają o jego startach przy okazji niedzielnej mszy świętej. Janowski jest na wsi lubiany. Ludzie widują Macieja, kiedy biegnie lub jedzie z psami do lasu. Jego ulubieniec rasy Husky wabi się Silny. To z nim zawodnik lubi trenować lub po prostu spacerować wśród drzew i rozmyślać o sporcie i życiu. Przed jego domem stał helikopter Sportowiec potrafi zszokować sąsiadów. Kiedyś pod jego domem stał helikopter. Normalnie na ulicy. Zaparkowany jak samochód. Ludzie robili wielkie oczy, ale chyba powinni się przyzwyczajać do tego widoku. Maciej lubi latać helikopterem. Ten, który wtedy parkował, nie należał do niego, ale podobno on sam szkoli się na pilota, więc niewykluczone, że w przyszłości też sobie kupi taką maszynę i będzie nią podróżował na mecze. Zawsze to szybciej i wygodniej niż busem. Niedaleko domu Janowskich jest stare boisko zarośnięte trawą, idealne lądowisko dla takiego helikoptera. Janowski lubi latać. Nie lubi za to kiełbasy, którą robi jego ojciec. Maciej jest na diecie wegetariańskiej. Wyrób jest jednak podobno wyjątkowy. Zresztą pan Piotr jest najbardziej znanym producentem wędlin w środowisku żużlowym. Ci, którzy jedli chwalą. Ci, którzy nie jedli, zawsze mogą skoczyć do sklepu spożywczego Janowskich w Praczach. Sąsiad rozbudził w nim miłość do żużla Rodzina Janowskich, to także bracia Macieja: Wojciech i Krzysztof. Obaj są w jego teamie. Mówią, że Wojciech jest grzeczny, a Krzysztof wesoły. Ten drugi grał kiedyś w piłkę w Zorzy Wilkszyn. Zresztą Maciej też zaczynał od futbolu, ale szybko przerzucił się na żużel. W Wilkszynie jego sąsiadem jest Rafał Haj, który przez lata był mechanikiem 4-krotnego mistrza świata Grega Hancocka. Haj rozbudził w Janowskim miłość do żużla. Nauczył go pracowitości. Gdy młody chłopak stawiający pierwsze kroki w speedway’u bardzo czegoś chciał, np. jakiejś nowej części, to Haj dawał mu to pod warunkiem, że wymyje motocykl Grega. Ten układ świetnie się przez lata sprawdzał. W połowie marca ubiegłego roku rodzinę Janowskich dotknęła straszna tragedia. Zmarła mama Maćka. Wilkszyn był w szoku, bo to była bardzo przemiła kobieta. Rodzina przeżywała swój dramat w spokoju. Jedynie Wojciech, starszy brat Macieja, zamieścił na Facebooku zdjęcie mamy, opatrzone serduszkami, pod którym wiele osób złożyło kondolencje. Lambert przekonał się na własnej skórze Rok temu zdobył pierwszy medal Grand Prix. Brązowy. Teraz po jego akcji reprezentacja zdobyła złoto. To już trzecie w jego dorobku złoto w DPŚ, ale pierwsze, które smakuje tak wyjątkowo. - On nie jest gorszy od Zmarzlika. I jest najefektowniej jeżdżącym zawodnikiem na dystansie. Mieć go za plecami, to nic przyjemnego, bo nikt tak nie mija, jak on - mówił nam nie tak dawno Bartłomiej Czekański, felietonista Tygodnika Żużlowego. W sobotni wieczór te słowa znalazły potwierdzenie, a Robert Lambert, reprezentant Anglii, odczuł to boleśnie na swojej skórze.