Choć Paweł Miesiąc nigdy nie był gwiazdą światowego formatu, to niejednokrotnie zostawał bohaterem publiczności. Najbardziej w pamięci kibiców zapadł rok 2019. Miesiąc reprezentował wówczas barwy Motoru Lublin, a dla lubelskiego klubu był to pierwszy sezon w elicie, w erze nowoczesnego żużla. Był bohaterem publiczności Przed sezonem 2019 Motor Lublin był spisywany na rychły spadek z Ekstraligi przez dziennikarzy oraz ekspertów. Było to wynikową słabej kadry. Włodarze Motoru robili wszystko, by uratować ligowy byt, stąd transfer "last minute" Grigorija Łaguty. Nawet z przebojowym Rosjaninem wydawało się, że Ekstraliga będzie nie do uratowania. To wówczas bohaterem miejscowej publiczności został Paweł Miesiąc, który wyczyniał cuda na motocyklu. Choć pod względem średniej biegowej był dopiero na 30. miejscu wśród najskuteczniejszych zawodników, to ujął wszystkich swoją walecznością. Miesiąc miał problemy z wychodzeniem spod taśmy, ale na dystansie brylował, mijając rywali niczym tyczki i dając takie emocje, jakich nie dawał nikt inny. Szczególnie w Lublinie był skuteczny. Na wyjazdach szło mu nieco gorzej, ale nikt nie miał o ten aspekt pretensji, wszak Motor miał wygrywać mecze na domowym torze, by utrzymać się w Ekstralidze. W zasadzie rok 2019 był jedynym, w którym Paweł Miesiąc mógł poszczycić się popularnością i przebojowością na torze. Następne lata były już tylko gorsze. Zjazd w karierze Gorsze do tego stopnia, że obecnie Miesiąc nie ma klubu i nie zanosi się, by takowy znalazł. Pomimo wielu kontuzji kluby wolały stawiać na inne opcje. Choćby Unia Leszno wolała wybrać Adriana Miedzińskiego, który ledwo uszedł z życiem po ostatnim wypadku i przez 275 dni nie brał udziału w zawodach, niż Pawła Miesiąca. W zeszłym roku Miesiąc reprezentował barwy Stali Rzeszów i miał być liderem w 2. Lidze Żużlowej. Rzeczywistość okazała się brutalna, a Miesiąc nie zdołał uzyskać średniej biegowej nawet na poziomie 1,9 pkt/bieg. Zimą miał tradycyjnie wygórowane wymagania finansowe. To dlatego nie może znaleźć pracodawcy. Teraz ma kłopoty na torze i poza nim Niewykluczone, że w znalezieniu pracodawcy nie pomagają Miesiącowi prywatne zawirowania, które związane są z jego wojażami po Argentynie. Żużlowiec głowę ma gdzie indziej, przez co jego poziom sportowy nie jest taki, do jakiego przyzwyczaił. Paweł Miesiąc kilkukrotnie szukając jazdy zimą wyjeżdżał do Argentyny, by startować w zawodach na tamtejszych torach. To tam miał doczekać się dziecka z byłą już, argentyńską partnerką. Jego była partnerka, Argentynka Camila Pinotti Lescano zarzuca mu, że nie chce uznać ich wspólnego, jak twierdzi partnerka dziecka. - Paweł Miesiąc chętnie pozował do zdjęć ze mną i naszą córką, ale uznać ojcostwa nie chce - mówi nam Lescano. Sprawa jest aktualnie w argentyńskim sądzie, który zasądził tymczasowe alimenty w wysokości 262 dolarów miesięcznie na dziecko. Paweł Miesiąc miał ich nie płacić regularnie. - Nasza córka ma 5 lat, a Paweł Miesiąc zapłacił tylko 10 razy! To skandal - mówi rozgoryczona Lescano. Paweł Miesiąc nie chciał odnieść się do tych informacji ani mailowo, ani telefonicznie, pomimo kilku prób kontaktu z żużlowcem. Dalsza kariera Jeśli Paweł Miesiąc nadal chce startować na polskich torach, w przyszłym roku musi się zdecydować na wybór pracodawcy już w listopadzie. W przeciwnym razie trudno mu będzie znaleźć klub. Ponadto musi obniżyć także wymagania finansowe, bo na trzeci szczebel rozgrywek są one zbyt wygórowane. Eksperci wciąż wymieniają jego nazwisko w kontekście dołączenia do któregoś z klubów w potrzebie.