Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia biuro prasowe Prokuratury Krajowej wydało komunikat, w którym informuje o akcie oskarżenia przeciwko czterem osobom. Sprawa dotyczy wyrządzenia szkody spółce w wysokości 265 milionów. Wśród oskarżonych jest m.in. Grzegorz Ś. Jego prokurator oskarżył o popełnienie 30 przestępstw w tym kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, niegospodarność, oszustwo, poświadczenie nieprawdy i pranie pieniędzy. - Prokurator Podlaskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Białymstoku oskarżył Grzegorza Ś. o popełnienie 30 przestępstw w tym m.in. o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą kwalifikowane z art. 258 par. 3 kodeksu karnego, niegospodarności co do mienia wielkiej wartości kwalifikowane z art. 296 § 2 i 3 kk oraz oszustwa co do mienia znacznej wartości kwalifikowane z art. 286 § 1 kk w zw. z art. 294 par. 1 kk., poświadczenia nieprawdy w dokumentach mających znaczenie prawne kwalifikowane z art. 271 § 1 kk oraz posłużenia się tymi dokumentami, jak również prania pieniędzy w wysokości ponad 96 milionów złotych kwalifikowane z art. 299 § 1, 5 i 6 kk. - czytamy w komunikacie na stronie prokuratury. Próbowaliśmy się skontaktować z Grzegorzem Ś., ale nie odbierał telefonu, ani też nie odpisał na SMS-a. Z informacji przekazanych przez prokuraturę wynika, że grozi mu kara do 15 lat pozbawienia wolności. CBA zatrzymało go już latem 2019. Stracić miały firmy Gudzowatego Kłopoty Ś. zaczęły się latem 2019. To wtedy CBA zatrzymało biznesmena, a sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu. Postawiono mu zarzut wyprowadzenia 96 milionów ze spółek, którymi zarządzał. Stracić miały na tym firmy należące do nieżyjącego już Aleksandra Gudzowatego, jednego z najbogatszych Polaków. W kwietniu 2020 wpłacił 3 miliony kaucji i wyszedł na wolność. Za chwilę ponownie trafił za kratki. Przez lata był jednak uosobieniem człowieka sukcesu. W polskim sporcie pojawił się pod koniec lat 90. Kibice żeńskiej drużyny koszykarskiej Color Cap Rybnik doskonale pamiętają dwóch panów w garniturach przechadzających się obok linii bocznej. Jednym z nich był Dariusz Deja, właściciel Color Cap, drugim Ś. Obaj niezwykle żywiołowo reagowali na wydarzenia na parkiecie. Kiedy panowie zniknęli, to przepadł też zespół. Dał pierwszy milionowy kontrakt w polskim żużlu W 2002 roku został prezesem Rafinerii Trzebinia i znowu wrócił do sportu, bo firma zaangażowała się w sponsoring Unii Tarnów. Rafineria w złotych dla Unii latach 2004-2005 przekazywała na klub 6 milionów złotych rocznie. Do Unii sprowadzono gwiazdy: Tony’ego Rickardssona i Tomasza Golloba. Ten drugi dostał milionowy kontrakt. W tamtych czasach to była rekordowa suma. Dzięki pieniądzom pompowanym przez Ś. do klubu Unia zdobyła dwa złote medale. Ś. robił w Tarnowie show w amerykańskim stylu. Zapełniał stadion nawet wtedy, gdy na torze nic się nie działo. Zamontował telebim, na którym wspólnie z kibicami oglądał transmisję z rewanżowego, finałowego meczu z Polonią Bydgoszcz. To było wielkie święto. Już w tamtych czasach Ś. miał problemy. W czerwcu 2006 został aresztowany i oskarżony przez urząd skarbowy o uszczuplenie w zakresie podatku akcyzowego w kierowanej przez niego Rafinerii na kwotę 760 milionów. Finalnie uznano jednak jego rozliczenia za prawidłowe, a jego samego oczyszczono z zarzutów. Napisał książkę o Tomaszu Gollobie Ś. przypomniał znowu o sobie w 2010 roku, kiedy Gollob szedł po pierwszy i jedyny tytuł mistrza świata w swojej karierze. W mediach kreował się na przyjaciela Tomasza i znawcę żużla. Został ekspertem Canal+ przy okazji rund Grand Prix. Napisał książkę "Dlaczego dopiero teraz?! Tomasz Gollob mistrzem świata. Historia prawdziwa". Po lekturze trudno było oprzeć się wrażeniu, że ta książka to właściwie autobiografia. Ś. kreuje się w niej na człowieka, który zrobił bardzo dużo, by Gollob mógł cieszyć się ze złota. Sporo w tym prawdy, bo Ś. wspierał Tomasza radą, pomagał mu w sprawach finansowych i ten miał pieniądze na olbrzymie inwestycje sprzętowe, które pomogły w zdobyciu złota. Poza wszystkim Ś. dałby się dla Golloba pokroić. Gdy ten rozstał się z kadrą w 2013 roku, to Ś. wytoczył proces trenerowi Markowi Cieślakowi. Ten w wywiadzie telewizyjnym zasugerował, że Gollob decyzję o odejściu z kadry mógł podjąć po rozmowie z Ś., bo przed pójściem na spotkanie z nim nie wspominał o końcu kariery. - Niestety po dwóch godzinach i rozmowie z jakimś Ś. zmienił decyzję - powiedział trener. Sprawa Ś. kontra Cieślak trwała 1,5 roku. Ś. domagał się przeprosin we wszystkich kanałach sportowych. Ostatecznie nic w sądzie nie wskórał. Spór sprawił, że Cieślak z Gollobem nie rozmawiali ze sobą blisko 7 lat. Przeniósł Groclin, ale Śląska nie kupił Po żużlu przyszedł w życiu Ś. czas na piłkę. W 2017 próbował przejąć Śląska Wrocław. Nie potrafił się jednak porozumieć z władzami miasta i wycofał się w ostatniej chwili. Warto jednak wspomnieć o tym, że w 2008 roku Ś. przeprowadził pionierską akcję i przeniósł Groclin do stolicy. Chodzi o przejęcie Groclinu Dyskoboli Grodzisk Mazowiecki przez Polonię Warszawa. Ś. zawsze potrafił roztoczyć wokół siebie wyjątkową aurę. Gdy swego czasu zapowiedział wsparcie dla ROW-u Rybnik, to kibice klubu poczuli się tak, jakby złapali pana Boga za nogi. Już widzieli te miliony płynące na konto klubu, już widzieli gwiazdy na czele z Gollobem. Ś. długo i umiejętnie podgrzewał atmosferę wokół sprawy przejęcia klubu. Ostatecznie nie tylko nigdy tego nie zrobił, ale i próbował osłabić ROW pośrednicząc kilka lat temu w rozmowach byłego lidera Kacpra Woryny z Betard Spartą Wrocław. To jednak też mu nie wyszło. Czytaj także: "Rekiny odgryzły mu nogi". Zbudował arkę Noego