Jacek Frątczak, żużlowy menedżer i ekspert mówi, że gdyby miał prawdziwe kłopoty, to zadzwoniłby do Grzegorza Walaska, bo jest pewien, że ten by mu pomógł. Walasek pokazuje, że doniesienia o jego dobrym sercu nie są przesadzone. Walasek przekazał motocykl na aukcję, pomógł też zbierać leki Jeden z najbardziej doświadczonych żużlowców przekazał kolekcjonerski motocykl na rzecz fundacji Pomoc dla Ukrainy. Miał dla niego ogromną wartość, ale uznał, że ludzkie życie i zdrowie jest ważniejsze. Ktoś kupił maszynę za 10 tysięcy złotych. Niewiele też brakowało, żeby Walasek zapakował do busa leki, które zebrał w trakcie akcji w Ostrowie. - Finalnie przekazałem wszystkie zebrane rzeczy do urzędu, do punktu, który się tym zajmuję. To są fachowcy, oni będą wiedzieli lepiej, jak te środki rozdysponować. Gdyby jednak był problem, to jestem gotów, by jechać - podkreśla. Od wybuchu wojnie w Ukrainie każdy dzień Walaska wygląda tak samo. - Pomagam, bo taką czuję potrzebę - przyznaje. - Jak pan dzwonił pierwszy raz, to nie odebrał, bo kierowca z firmy dzwonił i prosił, żeby mu pomóc znaleźć miejsce dla czwórki dzieci, które z nim jadą. Nie wiem, czy robię dużo, czy mało. Nie mnie oceniać. Najważniejsze, że wiele osób się stara i pomaga Ukraińcom w tej dramatycznej sytuacji - przyznaje. Walasek, jako jeden z nielicznych polskich zawodników mówi wprost, że decyzja o zawieszeniu Rosjan w lidze żużlowej była słuszna. - To co się dzieje, to ja nawet nie wiem, jak skomentować. Nigdy bym się nie spodziewał, że do tego dojdzie. Incydenty w Ukrainie były, ale to nie na taką skalę. Dobrze, że te symboliczne decyzje o wycofaniu Rosjan z ligi zapadły. Szkoda mi tych chłopaków, którzy nie pojadą, ale jednak musimy być solidarni. To wykluczenie jest pewnym symbolem - zauważa zawodnik Arged Malesy Ostrów. Przez wojnę w Ukrainie nie przygotował się na 100 procent do sezonu Od razu też dodaje, że teraz trzeba pomóc klubom, które zakontraktowały Rosjan. - Jeśli, jak słyszę, wejdą w życie jakieś rozwiązania z zastępstwem zawodnika, to dobrze. Trzeba zrozumieć kluby, które biorąc do składu Rosjan, coś sobie zaplanowały. Wojna u sąsiada zepchnęła sport na drugi plan. - Trudno myśleć o rywalizacji na torze, kiedy tuż pod naszym nosem dzieje się takie nieszczęście. Trzeba się jednak jakoś pozbierać. Dzwonił trener Mariusz Staszewski. W piątek mamy mieć trening. Przez wojnę nie jestem w stu procentach gotowy. Niektórych rzeczy brakuje. Rok temu o tej porze byłem przygotowany na wszystko, teraz tak nie jest. Wszyscy jednak jakoś musimy się ogarnąć, pozbierać, bo nic nie wskazuje na to, by sezon miał być przełożony. Była pandemia i jechaliśmy, teraz, w tych trudnych czasach, będzie tak samo - komentuje Walasek. Polski zawodnik jest wyjątkowy, gdy idzie o żużlowców, o których Krzysztof Cegielski mówił niedawno, że nie zauważają wojny, że wrzucają na mediach społecznościowych śmieszne filmiki, że nie potrafią się powstrzymać od działalności marketingowej. - Nie chcę oceniać kolegów, bo ja tego nawet nie śledzę. Ja rzadko cokolwiek umieszczam, bo mnie to nie kręci - mówi Walasek, dla którego liczą się czyny, nie słowa.