- Sezon 2023 zakończony. Nie ma o czym pisać. Na samym początku zostałem wybity przez bezużytecznego k*****, który, szczerze mówiąc, z***** mi cały rok. Nie martw się, niedługo znów na niego wpadnę. Mimo wszystko dobrze się bawiłem, kocham to g****. Nie mogę się doczekać tego, co nadejdzie - napisał Holder w poście na Instagramie. Były zawodnik nie zostawił na nich suchej nitki. Został oszukany?Nazwisko Pludry w poście nie padło, natomiast nikt nie ma wątpliwości, że chodziło właśnie o zawodnika ZOOLeszcz GKM-u Grudziądz, który pod koniec kwietnia spowodował upadek Holdera. Wskutek zdarzenia z bandą Australijczyk doznał pęknięcia kręgu szyjnego C5 i pauzował przez prawie trzy miesiące, a po powrocie nie wywalczył sobie miejsca w PGE Ekstralidze na następny rok. Holder zszokował środowisko. Frątczak komentuje Pod wpisem byłego mistrza świata aż roi się od komentarzy. Wielu Polaków w mocnych słowach zareagowało na zachowanie zawodnika. - Bardzo szanuję Chrisa. Miałem okazję z nim pracować i wiem, że jest to charakterny facet. Z drugiej strony wiem też, że o tym człowieku w dużym stopniu krążą nieprawdziwe stereotypy - rozpoczął swoją wypowiedź Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia.- Chcąc nie chcąc dotykałem jego spraw osobistych, kłopotów prywatnych. Muszę szczerze powiedzieć, że mam do niego dużo sympatii, natomiast jestem mocno zaskoczony tym wpisem. Takie słowa w ogóle nie powinny paść, zwłaszcza siedem miesięcy po zderzeniu. W tej chwili podkręcenie tematu było zupełnie niepotrzebne - dodał. Jako sportowiec połamał wszystkie kości. Teraz dokona cudu? Ekspert na chłodno ocenia Holdera Frątczak poruszył jeszcze jeden ważny wątek. - Pamiętajmy też, że to Chris odczuł na własnej skórze ten wypadek, my nie zdajemy sobie sprawy, ile wycierpiał. Absolutnie ma prawo mieć żal, czy nawet pretensje do Kacpra o to zdarzenie, jednak w ferworze walki zdarzają się wypadki. Kontuzja zamknęła Australijczykowi sezon, być może zamknęła też możliwość jazdy w elicie. Frustrację i zdenerwowanie jestem w stanie zrozumieć, tylko nie powinno się przekraczać pewnych granic - skomentował nasz rozmówca.- Osobiście liczę, że w którymś momencie pojawi się jedno słowo, które znaczy bardzo dużo, a w gruncie rzeczy nie jest tak trudno je wypowiedzieć, czyli "przepraszam". Trochę czasu minęło, trzeba było podejść do tego tematu bardziej na chłodno. W dalszym ciągu można mieć żal, natomiast już niekoniecznie można uderzać personalnie w innego zawodnika. Liczę, że w którymś momencie wykona ruch i powie: "Stary, poniosło mnie. Te słowa nie powinny paść, kolegami nie będziemy, ale to było za mocne". Jestem zaskoczony, może refleksja nastąpi - zaznaczył ekspert.Frątczak również zwrócił uwagę na różnicę pomiędzy kłótnią na torze po wyścigu a kłótnią w mediach społecznościowych. - Na torze jest adrenalina i adres, emocje i zdenerwowanie jesteśmy w stanie sobie wytłumaczyć. Zawsze powtarzałem, żeby nie oceniać zawodnika przez pryzmat minuty czy dwóch minut po wyścigu. Często widzimy, że jak zawodnicy zjeżdżają do parku maszyn, to jeden podjeżdża do drugiego, który nawet jeszcze nie zdążył ściągnąć kasku. Tak się nie powinno robić, trzeba dać człowiekowi odetchnąć, wbrew pozorom adrenalina dość szybko spada i następuje refleksja - podsumował.