Tak kiepskiej formacji juniorskiej od dawien dawna nie miał żaden polski klub. Kacper Makowski oraz Marcin Ogrodnik z Budmax-Stali Polonii Piła zamiast starać się walczyć z rywalami, robili stronę WWW i zamiast liczb zbierali literki. Nie byłoby oczywiście w tym niczego złego, gdyby nie fakt, że stanowili oni ogromne zagrożenie dla rywali. Ba, już na dzień dobry obaj zaliczyli groźnie wyglądający upadek i cudem wyszli z niego bez szwanku. Potem niestety niechlubny show trwał nadal. W szóstej gonitwie Marcin Ogrodnik został tak bardzo na starcie, iż prawdopodobnie zostałby zdublowany w okolicach czwartego kółka, ale do tego nie doszło tylko dlatego, że sam wyautował się z wyścigu. Na wyjściu z pierwszego łuku podniosło jego motocykl i niedoświadczony młodzieżowiec wypuścił go prosto w dmuchaną bandę. Nie chcemy myśleć co byłoby, gdyby tuż obok niego znajdował się rywal. Kibice są zaniepokojeni Z niepokojem sobotniemu starciu przeglądali się kibice, którzy wprost obawiali się tragedii. - Kto dał licencję Ogrodnikowi i Makowskiemu? - wściekał na przykład użytkownik Night na Twitterze. - Juniorzy z Piły są zagrożeniem dla innych i dla samych siebie, Ci chłopcy nie powinni uzyskać licencji "Ż" - wtórował mu fan Karol. Rzecz jasna oberwało się nie tylko samym zawodnikom, ponieważ ktoś wcześniej dopuścił ich do jazdy. Żużlowe prawo jazdy jest możliwe do odebrania dopiero po zdaniu egzaminu teoretycznego i praktycznego. - Zaczynam się zastanawiać, czy egzaminy na licencję "Ż" są faktycznie przeprowadzane - zastanawiał się pan Wojciech. - Mam nadzieję, że licencja będzie dawana zawodnikom, którzy wyjeżdżając na tor nie myślą o tym, czy przeżyją, tylko takim, którzy chcą już przejść na wyższy poziom nauki - dodał po chwili. Na obronę tych młodych chłopaków należy dodać fakt, że zawody odbyły się na nieco przemoczonym torze. Wciąż to jednak marna wymówka. Żużlowiec powinien bowiem płynnie jeździć w każdych warunkach. Nie zawsze nad torem świeci słonko i tor jest równy jak stół.