Komarnicki zazdrości Motorowi spółek Skarbu Państwa? Senator Władysław Komarnicki odgraża się w mediach, że jak tylko dojdzie do zmiany władzy w naszym rządzie, to zrobi porządek ze sponsoringiem polskich klubów żużlowych przez spółki Skarbu Państwa. Kojarzony ze Stalą Gorzów, były szef tego klubu jest wściekły, że od kilku lat panuje totalne rozpasanie w tym względzie i granica dobrego smaku już dawno została przekroczona. Zdania na ten temat są podzielone, ale wiadomo, że najbardziej rykoszetem oberwałby mistrz Polski - Motor Lublin. Złośliwi zarzucają Komarnickiemu zazdrość, że ciężko mu się pogodzić z sukcesami klubu ze ściany wschodniej. Ten w odwecie daje wrzutkę, iż bujanie się na garbie państwowych firm, napędzanych poniekąd z kieszeni Polaków jest przesadą. Weszliśmy na poziom brutalnego sponsoringu, jazdy bez trzymanki, a to najkrótsza droga do samozagłady, dlatego z pożytkiem dla żużla byłoby włączyć symboliczne światło ostrzegawcze. Na pewno doszliśmy do momentu, w którym trzeba zejść na ziemię i pewne sprawy unormować. W tej chwili mamy do czynienia z jakąś plagą, ale też nierównym traktowaniem. Politycy prześcigają się w obiecywaniu gruszek na wierzbie, który więcej załatwi. Tylko, że nie oni będą potem płacić za tę rozrzutność. Kiedyś przecież także pojawiali się sponsorzy, ale spółki skarbu państwa nie partycypowały np. w zasilaniu ponad połowy budżetu. Zdarzały się wybryki jak Unia Tarnów z Rafinerią Trzebinia, Tauronem i Grupą Azoty, ale to wyjątek potwierdzający regułę. Te kwoty były raczej śladowe. Speedway Ekstraliga powinna dzielić "sztaby" W przeszłości, jako prezes Polonii Bydgoszcz nie dysponowałem państwowym "paliwem". Do publicznych pieniędzy puszczałem oko tylko, gdy organizowałem Grand Prix. Ale to była inna bajka. "Dobro narodowe", międzynarodowa rozrywka dla rodaków zjeżdżających z całej Polski. Do tego dochodziły wpływy od lokalnych darczyńców, dorzucało się miasto i jakoś to lepiliśmy. Podkreślę, teraz dzielenie nie jest sprawiedliwe, chociaż jakby tak popatrzeć na rozpiskę spółek Skarbu Państwa w poszczególnych ośrodkach, wyjdzie na to, że każdemu oprócz Apatora Toruń coś skapnie. Tam jednak pół żartem pół serio całą pulę wyczerpuje jeden ojciec dyrektor. Jak uzdrowiłbym aktualną sytuację? Może jakimś pomysłem byłoby otwarcie wspólnego worka dla wszystkich klubów i wrzucanie do niego kasy, a potem równy podział "fantów"? Albo nagradzanie za miejsca na koniec sezonu, tak jak to robi PGE i Ekstraliga. Można spróbować wyregulować jakąś ustawą, że tylko promil, procent zysków generowanych przez spółki skarbu państwa uwalniałoby się na sport zawodowy. Żeby to nie było takie nachalne, perfidne i nie kłuło nikogo w oczy.