Sebastian Zwiewka, Interia: W Szwecji zabezpieczono dwa gaźniki Bartłomieja Kowalskiego. Nie zostały one dopuszczone do zawodów. To co oznacza dla ligi polskiej?Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia, obecnie żużlowy ekspert: Apeluję do wszystkich, żeby się wstrzymać z komentarzami, szczególnie wskazującymi na jakąś winę zawodnika czy na doping technologiczny. Kontrole są przed każdym meczem ligowym w Polsce i niczego nie wykazały. Co do wydarzeń w Szwecji - nie znamy wyników tej kontroli i powodów, dla których gaźniki zostały zabezpieczone. Nie znamy też stanowiska zawodnika. Pamiętajmy, że dopóki nikt nikomu nie udowodnił winy, to o winnych nie wolno mówić. Nie ma potrzeby, by z czymkolwiek to porównywać. Słyszałem już o jakimś wpisie Nicolaia Klindta. Praktycznie nie mamy żadnej informacji na temat zatrzymania gaźników. Prawdopodobnie budziły jakąś wątpliwość. Proszę tylko zwrócić uwagę, że Bartłomiej Kowalski został dopuszczony do udziału w zawodach. Bardzo mocno wstrzymałbym się z komentarzami, a jeszcze bardziej wstrzymałbym się z rozciąganiem tego na inne obszary i ligi. W tym momencie wypowiedź Duńczyka jest w dużym stopniu nadużyciem. Frątczak: Nie ma dopingu technologicznego Obserwuje pan mecze żużlowe. Czy pana zdaniem w Polsce jest zawodnik nienaturalnie szybki?- Nikt przecież nikogo za rękę nie złapał. Proszę zwrócić uwagę, jak w tym aspekcie żużel jest bardzo podobny do skoków narciarskich. Ładnie mówi się tak: "jak chce się zrobić wynik, to trzeba jechać na limicie". Tutaj jest dokładnie tak samo. Przerabialiśmy temat opon. Od kiedy istnieje sport, od tego momentu istnieje chęć zbliżenia się do tego limitu. Cała sprawa polega na tym, żeby być szybszym od rywala oraz na wykorzystywaniu wszystkich możliwości i limitów, aby pomóc w osiągnięciu sukcesu.Przegrali mecz o życie. Co dalej? Czyli wszystko w porządku?- Powtórzę, że są przeprowadzane kontrole. Mówię o pewnej faktografii. Gdybym teraz powiedział coś w stylu: "tak, uważam, że w polskich ligach są zawodnicy nienaturalnie szybcy i w mojej ocenie oni stosują doping technologiczny", to Federacja mogłaby mnie podać do sądu i przekazać, że obniżam wartość wizerunkową tej dyscypliny, mimo przeprowadzanych kontroli, które niczego nie wykazują, a ja uparcie jak osioł twierdzę, że w tej lidze jeżdżą oszuści. To nonsens. Jak oszustwo nie zostanie udowodnione, to nie można mówić, że są zawodnicy, którzy oszukują. Jest to niezgodne z faktografią czy logiką czy nawet prawem. To ważne, co pan mówi.- Bardzo dyplomatycznie, ale z uśmiechem na twarzy mogę powiedzieć, że nie ma dopingu technologicznego. Tak wynika z przeprowadzanych kontroli, natomiast poszukiwanie limitów i próba zbliżania się do nich, to zupełnie inny temat. Mieliśmy w przeszłości podejrzenie dotyczące gaźników, opon czy paliwa. Proszę zwrócić uwagę, że nikt nie został przyłapany . W związku z tym mówienie, że żużlu są zawodnicy stosujący doping technologiczny, jest po prostu nieuprawione. Frątczak mówi o protestach, które złożył w przeszłości Zatem zapytam inaczej. Gdyby teraz pracował pan jako menedżer, to sprawdziłby pan gaźnik któregoś z zawodników? - (śmiech). Pamiętajmy o jednej rzeczy. Temat gaźnik i Jacek Frątczak to jest jak imię i nazwisko. Akurat w moim przypadku kwestia kontroli gaźnika w czasie meczu - i przed meczem - miała tylko i wyłącznie cel taktyczny. Potrzebny był czas. W jednym przypadku na dojazd zawodnika, a w drugim na przełożenie silnika z ramy do ramy. Wiedzieli to tylko ci, którzy wtedy byli wokół mnie. Mogę jeszcze o czymś powiedzieć. Zamieniam się w słuch. - Mam rozwiązania technologiczne, których nie zdążyłem wdrożyć podczas swojej pracy w żużlu, a na co dzień nad nimi pracowałem. Nie powiem z kim, nie powiem gdzie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w tych rozwiązaniach udział brali ludzie kompletnie niezwiązani ze sportem, a tym bardziej ze sportem żużlowym. Byli to jednak ludzie, którzy mają pojęcie o mechanice, fizyce, chemii. Nie chcę mówić o tytułach, ale rzeczywiście pracowałem nad rozwiązaniami zgodnymi z regulaminem. Doszliśmy do fazy testów i to działało. Miałem na testach kilka rozwiązań, jedno bardzo obiecujące i dawało naprawdę zaskakująco dobry efekt. W 100 proc. zgodne z obowiązującym regulaminem. Boję się jednak, że w momencie, w którym zacząłbym stosować takie rozwiązanie, a temat stałby się powszechny, to mam wrażenie, że moje rozwiązania zostałyby wprowadzone do regulaminu jako rozwiązanie zakazane (śmiech) Kiedyś będę chciał o tym szerzej opowiedzieć. Jest co najmniej kilka miejsc na udoskonalenie. Nie na oszustwo. Jestem inżynierem i konstruktorem z wykształcenia. Wiem, o czym mówię... Proszę kontynuować. - Prace i same założenia opierały się na mnie i ludziach, którzy - mówiąc wprost - są mocno związani z nauką. Trzeba było wykorzystać trochę wiedzy fizycznej i chemicznej, żeby to wszystko ładnie poskładać. Jedno z moich rozwiązań daje fantastyczny efekt, lecz nie wprowadziłem go w życie, bo nie zdążyłem tego zrobić. Myślę, że tam, gdzie ostatnio pracowałem, miałbym komfortowe warunki, żeby te rozwiązania przetestować. Ale to była cała grupa ludzi, która nad tym pracowała. To po prostu nowinki technologiczne, czyli coś, co jest dozwolone, a nie zakazane.Doping technologiczny to zupełnie coś innego. Zawsze jest cała masa ludzi, którzy pracują i wymyślają różne rzeczy, żeby być szybszym od reszty, co wcale nie oznacza, że to doping technologiczny w rozumieniu czysto kodeksowym. Puenta jest taka - dopóki nikt nikogo nie złapał, że rozwiązania, które stosuje, nie są zabronione - to jest to normalne. W sportach motorowych tak było, jest i będzie. Nikogo nie obarczam winą. Kłopoty mistrza świata? To go czeka Obniżka formy zawodników? Były menedżer komentuje Podsumowując, po sytuacji w Szwecji nie spodziewa się pan obniżki formy któregoś z zawodników? O tej sprawie zrobiło się głośno.- Tego nie wiem, natomiast myślę, że nie. Jestem jednak pewny, że taka sytuacja - jeżeli się to potwierdzi w jakimś określonym warunku, jeśli chodzi o kwestię rozwiązania - to z całą pewnością trzeba powiedzieć szczerze, że obserwacja i skupienie kontrolerów w takim aspekcie będzie. To normalne. Zawodnicy będą pod presją obserwacji i oceny. Będą pojawiały się komentarze kibiców, że dany zawodnik jechał i nagle przestał, a tak naprawdę obniżka formy może być spowodowana czymś zupełnie innym, nie musi mieć nic wspólnego z tym, co się wydarzyło. Dodam coś jeszcze.Tak?Konkluzja jest taka, że jak coś komuś się nie spodoba, to działa to bardzo prewencyjnie. Może być tak, że zawodnicy sami będą chcieli pewne rzeczy sprawdzić, żeby przypadkiem im nikt niczego nie zakwestionował. Nie wiem, czego dokładnie rzecz dotyczyła. Kiedy zostanie to wyjaśnione, zawodnicy z całą pewnością zweryfikują u siebie limit, przy którym został postawiony znak zapytania. Tylko dlatego, żeby nikt nie posądził ich o doping technologiczny. To zadziała prewencyjnie w sposób całkowicie racjonalny. Gdybym prowadził zespół i dostalibyśmy informację, czego dotyczyła kontrola, na pewno nastąpiłby przegląd części.