Anglicy sprawiają wrażenie reprezentacji uszytej niemal na miarę pod format Speedway of Nations. Mają wszak w swych szeregach 3-krotnego mistrza świata i jedną z najważniejszych postaci minionej dekady speedwaya - Taia Woffindena oraz 23-letniego, coraz śmielej pukającego do światowej czołówki Roberta Lamberta. Młodszy z Brytyjczyków ma już na koncie między innymi tytuł indywidualnego mistrza Europy. W odwodzie pozostaje kolejny młody gniewny - Daniel Bewley, 22-letni talent, który godnie zastąpił Woffindena po jego kontuzji i wraz z rok starszym kolegą poprowadził swą drużynę do złota w minioną niedzielę. Woffinden nie będzie gorszy, a Lambert i Bewley tylko lepsi Nic nie wskazuje na to, by Woffinden miał w najbliższych latach zaliczać regres formy. Ma wszak dopiero 31 lat i jeszcze nie w głowie mu symboliczne dla sportowej emerytury kapcie i fotel. Wszystko wskazuje zaś na to, że z każdym kolejnym sezonem Lambert i Bewley będą rozwijać się jeszcze mocniej. Niewykluczone więc, że to właśnie Wyspiarze przejmą rolę szarganej kryzysami wewnętrznymi reprezentacji Rosji i skutecznie uprzykrzą życie Polaków w kolejnych edycjach SoN. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia. Brytyjczykom po sukcesie w zawodach parowych zamarzy się z pewnością wskoczenie na kolejny pułap - choćby za sprawa wracającego do kalendarza już za 2 lata Drużynowego Pucharu Świata. Szkopuł polega jednak na tym, że te bardzo prestiżowe zawody odbywają się już nie w formie turnieju par, a czwórmeczu, więc Woffinden, Lambert i Bewley będą potrzebować jeszcze jednego godnego partnera. Na kogo mogą liczyć? Harris i Ellis nie pasują do polskich torów Ci kibice, którzy bacznie śledzili ostatni sparing Wielkiej Brytanii z biało-czerwonymi w Glasgow bez wahania odpowiedzą: Chris "Bomber" Harris. Ten nieco zapomniany w ostatnich latach były uczestnik cyklu Grand Prix był bez wątpienia MVP owego testmeczu. Wygrał 2 biegi przywożąc za plecami choćby Bartosza Zmarzlika, raz był drugi, a raz wykluczony. Niestety, jego najlepsze lata dawno już minęły. Podczas najbliższej edycji DPŚ będzie już 41-latkiem! O ile wciąż potrafi zachwycać kibiców na specyficznych brytyjskich torach, o tyle rywalizacja ze światową czołówką na toruńskiej Motoarenie może go najzwyczajniej w świecie przerosnąć. Znacznie bardziej optymistyczną opcją wydaje się być Adam Ellis - aktualny indywidualny mistrz Wielkiej Brytanii. Niestety, 25-latek poza swą ojczyzną może okazać się jeszcze mniej pewną opcją od zwycięzcy GP w Cardiff z 2007 roku. Ma on spore problemy ze startami nad Wisłą - w ostatnich 2 latach miał co prawda podpisany kontrakt z drugoligową Stalą Rzeszów, ale w tym czasie podkarpacki klub skorzystał z niego w zaledwie 7 meczach. Brennan musi liczyć na Polaków Gdyby zapytać któregoś z brytyjskich kibiców o to, w kim pokłada największe nadzieje na zostanie D’Artagnanem trzech znakomitych muszkieterów, większość bez wahania wymieniłaby nazwisko zaledwie 20-letniego Toma Brennana. W rodzimej lidze radzi on sobie co prawda znacznie gorzej niż wyżej wymienieni, ale po pierwsze ma jeszcze sporo czasu na rozwinięcie talentu, a po drugie w finale DMŚJ w Bydgoszczy udowodnił, iż ogromne tory w Polsce nie stanowią dla niego żadnego problemu. Stawia go to w pozycji wyższej od "typowo angielskich" Jordana Palina i Drew Kempa. Warunek jego poprawnego rozwoju jest prosty - musi znaleźć okazję do regularnych startów nad Wisłą. W minionym sezonie obowiązywał go co prawda kontakt z pierwszoligowym Orłem Łódź, lecz w świetle fenomenalnej dyspozycji Luke’a Beckera z USA, trener Adam Skórnicki ani razu nie dał mu szansy na udział w wyścigu. Takie zjawisko wpływa na rozwój żużlowca w podobnym stopniu, co palenie dwóch paczek papierosów dziennie na postępy u biegacza długodystansowego. Brennan potrzebuje zespołu pozwalającego mu się rozwinąć. Prowadzi to do przewrotnej nieco konkluzji, iż najważniejsze decyzje dotyczące brytyjskiej reprezentacji będą podejmowane nie dość, że w najbliższych tygodniach, to jeszcze w gabinetach prezesów polskich klubów.