Grzegorz Kuźniar należy do najbardziej zasłużonych dla Stali Rzeszów żużlowców. Z Żurawiem na piersi przejeździł całą swoją niekrótką karierę. Zadebiutował przy Hetmańskiej w sezonie 1968, a swój ostatni wyścig ukończył 20 lat później. Skórę na kołek odwiesił mając 40 lat! Nawet w dzisiejszych, niezwykle sprofesjonalizowanych czasach, zawodnicy mogący pochwalić się tak zaawansowaną metryką należą do rzadkości. We frywolnym, półzawodowym świecie PRL-owskiego żużla przypadek Kuźniara musiał budzić jeszcze większy podziw. To że dzisiaj przyzwyczajamy się powoli do 40-letnich żużlowców to efekt nie tylko tego, że ci prowadzą dziś o wiele bardziej sportowy tryb życia niż ich poprzednicy. Spora w tym zasługa również bardziej zaawansowanych systemów bezpieczeństwa - zarówno pod kątem sprzętu, kombinezonów, jak i infrastruktury stadionów. Na polskich torach nie zawsze było tak bezpiecznie jak teraz. Grzegorz Kuźniar przeżył dwa śmiertelne karambole Boleśnie przekonał się o tym dzisiejszy solenizant. W 1974 jego Stal podejmowała w Rzeszowie gdańskie Wybrzeże. Kuźniar jechał na prowadzeniu, ale ścigający go Jerzy Białek zbliżył się do niego na tyle, że mógł rozpocząć wyprzedzanie. Niestety, przeszacował swe możliwości. Zahaczył o tylne koło rzeszowianina i uderzył w drewniany płot. Doznał poważnych obrażeń głowy, na skutek których zmarł w szpitalu jeszcze tego samego dnia. Nie był to pierwszy śmiertelny wypadek, w którym brał udział Kuźniar. 2 lata wcześniej uczestniczył w groźnym karambolu na treningu Stali. Jadącemu z nim młodzieżowcowi bardzo zależało na wyprzedzeniu uznanego już w Rzeszowie zawodnika. Przed samą metą zawodnicy szli niemal łeb w łeb, a po jej przekroczeniu ich motocykle sczepiły się ze sobą i z impetem pędziły w stronę bandy. Grzegorz Kuźniar w porę zeskoczył z maszyny, ale jego kolega nie miał jeszcze na tyle refleksu. Zmarł jeszcze tego samego dnia. Miał 17 lat, nazywał się Wiesław Kuźniar. Był młodszym bratem Grzegorza. Mimo tak traumatycznych przeżyć, Kuźniar nigdy nie obraził się na czarny sport. Został indywidualnym wicemistrzem Polski juniorów, triumfował w rozgrywkach Srebrnego Kasku. Po osiągnięciu wieku seniora nie udało mu się co prawda przebić do krajowej czołówki, ale aż do swego ostatniego wyścigu pozostawał ważnym punktem występującej w najwyższej klasie rozgrywkowej Stali. Po zakończeniu kariery zajął się pracą trenerską. To właśnie spod jego ręki wyszedł Dawid Lampart - zawodnik, który jeszcze 3 lata temu ścigał się w PGE Ekstralidze.