2021 rok to prawdziwa huśtawka nastrojów Pawła Miesiąca. Doświadczonemu żużlowcowi po odejściu z Motoru Lublin zupełnie się nie układa. Przed sezonem 2021 podpisał kontrakt z Unią Tarnów, której później zabrakło na niego kasy i tym sposobem został na lodzie. Otrzymał od ówczesnego prezesa klubu Łukasza Sadego zielone światło na poszukiwanie nowego pracodawcy. Po upływie kilku ligowych kolejek znalazł zatrudnienie w ZOOleszcz DPV Logistic GKM-ie, gdzie był dodatkową opcją przy słabej formie Krzysztofa Kasprzaka. Wicemistrz świata z 2014 roku w porę się jednak przebudził i odzyskał miejsce w składzie. Miesiąc w grudziądzkiej drużynie wystąpił w zaledwie 20 wyścigach. Nie był to wybitnie udany czas w jego karierze (średnie biegowa 1,300), ale swoją cegiełkę do utrzymania dołożył. Nic dwa razy się nie zdarza? W przypadku Miesiąca to bzdura Kilka miesięcy później sytuacja się powtórzyła - Miesiąc znów został na lodzie, po tym jak OK Bedmet Kolejarz przegrał dwumecz finałowy 2. Ligi Żużlowej z Trans MF Landshut Devils. Opolanie dogadali się z 36-latkiem odnośnie jazdy na torach eWinner 1. Ligi. Teraz tematu nie ma, a on sam dzwoni po klubach i szuka pracy. W Opolu nieaktualna jest też możliwość pozyskania Ernesta Kozy. Mówi się, że tarnowianin przeniesie się do Aforti Startu Gniezno. Awans "Diabłów" z Landshut skomplikował sytuację innych Polaków. Niemcy nie potrzebują ich do jazdy, tylko skupiają się na zatrzymaniu obecnego składu. Potwierdzili już pozostanie Noricka Bloedorna, Martina Smolinskiego, Kaia Huckenbecka oraz Francuza Dimitriego Berge. Naszym rodakom bardziej na rękę byłby awans drużyny z Opola.