Organizatorzy Grand Prix mszczą się na Zmarzliku Wykluczenie Bartosza Zmarzlika z Grand Prix Danii w Vojens nie można nazwać nawet skandalem. To za delikatne słowo. Zawodnik przywidział w kwalifikacjach inny kewlar niż powinien, nagiął przepisy, ale nie bądźmy nienormalni. Gdyby ktokolwiek zareagował podczas treningu, gdyby ktokolwiek zwrócił Bartkowi uwagę, że jedzie w złym stroju, a żużlowiec olałby te sygnały, to reakcja organizatorów by się obroniła. Ale też nie do końca. Nie można nikomu za taką drobnostkę zabierać na ostatniej prostej zmagań o mistrzostwo świata, czegoś, na co sumiennie harował przez poprzednie osiem turniejów. Kara jest absolutnie niewspółmierna do występku. To nie było przestępstwo, tylko wykroczenie, a osądzono go jak bandytę. Czy to jakaś zemsta organizatorów za to, że chłopak od kilku lat nie schodzi ze szczytu i kiedy nadarza się pierwsza, lepsza okazja, trzeba go załatwić przy zielonym stoliku? Czy to jakaś prywatna wojenka i uraz do Polski? Czy nie można było pogrozić palcem, nałożyć kary finansowej, upomnienia? Żadna argumentacja, że nie dało się inaczej do mnie nie trafia. Wiem, że Lindgren, który goni Zmarzlika w klasyfikacji generalnej i jeszcze kilku innych żużlowców w geście solidarności wstawiło się za Bartoszem. Zgłosili protest. Niestety żaden nie poszedł dalej i nie posunął się do strajku lub rezygnacji z występu w zawodach. Żużel to nie skoki narciarskie, żeby karać za kewlar Wiem, wiem, kontrakty, kary, strata dużych pieniędzy, zobowiązania sponsorskie. Za dużo kontrowersji też źle wpływa na wizerunek dyscypliny. Ale żużel, to nie skoki narciarskie. W nim wygrywa się na torze, a nie lepszą nośnością stroju, albo wiązaniem w butach. Bywa, że w czasie meczu pada deszcz, kewlar jest zamoczony, zabrudzony, ubłocony i nie widać logotypów partnerów klubu. Idąc tym tropem pasowałoby takich żużlowców też wywalić za stadion. Reasumując, ludzie, którzy podjęli decyzję o dyskwalifikacji Zmarzlika okryli się wstydem, ponieważ wypaczyli ideę sportu, w ich słowniku nie ma słowa fiar-play. Wybrałem się w niedzielę na półfinał play-off 1. Ligi do Zielonej Góry. Stadion jak za dawnych lat pękał w szwach. Serce rośnie, że moda na żużel przy Wrocławskiej 69 odżywa. Falubaz może przejść do historii, bo jeszcze żaden zespół na zapleczu PGE Ekstraligi nie przeszedł rozgrywek suchą stopą. Powiem to głośno, a co mi tam, Falubaz jest już w PGE Ekstralidze. Słyszę, że w Zielonej Górze będzie mała Unia Leszno. Bracia Pawliccy znów razem. Stary dobry znajomy także założy ubranko z "Myszką" Ja już w wirze kampanii. Mój okręg, to całe lubuskie. A więc i Gorzów. Zarzuca mi się, że jeżdżę tam i spotykam się z miejscowymi. Działamy w słusznej sprawie, bijemy się Polskę, o naszą przyszłość, a nie ligowe punkty. Z poważaniem Senator Robert Dowhan