Chyba żadne inne miasto w Polsce - choć w Bydgoszczy, Toruniu i Chorzowie mogą mieć na ten temat nieco inne zdanie - nie wpisało się w historię indywidualnych mistrzostw świata na żużlu tak mocno jak Wrocław. Już we wrześniu 1970 roku zorganizowano tam pierwszy w dziejach speedwaya jednodniowy finał światowy na polskim torze. Trzeci z sześciu swych tytułów zdobył wówczas Nowozelandczyk Ivan Mauger, a wraz z nim na podium stanęli Paweł Waloszek ze Śląska Świętochłowice oraz Antoni Woryna, legenda rybnickiego ROW-u. Na piątym miejscu zmagania zakończył Henryk Gluecklich z Polonii Bydgoszcz. Walka o światowy prymat powróciła do stolicy Dolnego Śląska 22 lata później. Finał światowy 1992 to do dziś jeden z najważniejszych momentów w historii żużla... brytyjskiego. Po dwóch pierwszych seriach startów nad miasto dotarła potworna burza i zawody musiały zostać przerwane na blisko dwie godziny. Po wznowieniu rywalizacji nikt nie potrafił pokonać debiutanta, 24-letniego Gary’ego Havelocka, który sięgnął po złoto. Boniek klęknął przed Gollobem 3 lata później na Stadionie Olimpijskim rozpoczęła się era Grand Prix - najlepszego żużlowca świata od tego czasu wybieramy nie w jednodniowym finale, a cyklu kilku imprez. Pierwsza z nich odbyła się właśnie we Wrocławiu. Triumfował w niej Tomasz Gollob, ale to nie tę wrocławską wiktorię mistrza wspominamy dziś najcieplej. Myśląc "Gollob wygrywa we Wrocławiu" mamy przed oczami raczej finał turnieju w 1999 roku, a właściwie jego ostatni łuk. Gollob przez cały wyścig zażarcie ścigał Jimmy’ego Nilsena, by na tym właśnie wirażu zapikować w krawężnik, wynieść się pod sam płot, odbić się tylnym kołem od bandy i "po małej" wjechać na metę z trzema punktami. Stadion eksplodował! Takiego ataku nie widziano tam nigdy! Sam Zbigniew Boniek padł na kolana i złożył pokłon legendarnemu mistrzowi. Mijały lata, a magia Stadionu Olimpijskiego zaczynała powoli wietrzeć. Po turnieju w 2007 roku nie brakowało głosów, że Wrocław żegna się z żużlową Grand Prix raz na zawsze. Po 12 latach znów jednak mogliśmy oglądać tam najlepszych zawodników globu. W pierwszym finale po przerwie zwyciężył Bartosz Zmarzlik, a rok później na najwyższym stopniu podium stawali Maciej Janowski i Artiom Łaguta. Rosjanin był bliski powtórzenia tego sukcesu przed rokiem, ale Zmarzlik przepięknym, ocierającym się o niemożliwość atakiem na ostatnim wirażu skutecznie wybił mu to z głowy. Co to była za akcja! - Helena, mam zawał! - krzyczał do mikrofonu komentujący ten turniej Tomasz Dryła z Canal+.