Stal pod ostrzałem przed startem sezonu Po wykluczeniu Rosjan z polskiej PGE Ekstraligi zespół Moje Bermudy Stali Gorzów urósł do miana głównego faworyta rozgrywek. Gwiazdy pokroju Zmarzlika, Vaculika, Thomsena, czy Hansena mają dać tej drużynie sukces. Nikt oczywiście tego nie kwestionuje, jednak na dzień przed startem sezonu ligowego gorzowianie mają sporo problemów. W zasadzie nie zawodzi tylko Zmarzlik, który spisuje się rewelacyjnie. Gorzej z pozostałymi. Vaculik i Hansen są pogubieni, Thomsen walczy z kontuzją, a przeciętnie w sparingach wypadli też juniorzy. Do tego wszystkiego oberwało się trenerowi Stanisławowi Chomskiemu za prowadzenie drużyny w finale Mistrzostw Polski Par Klubowych w Poznaniu. Kibice burzyli się, że gwiazdorski skład nie zdobył żadnego medalu, a roszady taktyczne pozostawiały sporo do życzenia. Przeszkodą jest też pogoda, bo tor w Gorzowie został przykryty plandeką i zostanie odkryty dopiero w dniu meczu. To oznacza, że Stal nie będzie mogła na nim trenować. Nie bez powodów pojawiły się więc głosy, że gorzowianom byłoby na rękę przełożenie tego meczu. Na to jednak ostatecznie się nie zanosi. Oczywiście, jeśli przegrają to żadna tragedia się nie stanie. Sęk jednak w tym, że każdy chce udanie rozpocząć sezon. Tym bardziej, że mówimy o meczu na szczycie, w którym mierzą się być może dwa najsilniejsze zespoły w całej lidze. Motor bez Rosjanina. Menedżer mówi jasno: "nie chcę z nim pracować" Goście z Lublina skorzystają z zastępstwa zawodnika za Grigorija Łagutę. Rosjanin kilka dni po inwazji Rosji na Ukrainę miał w żołnierskich słowach rozmawiać z kolegami z drużyny na temat wojny. Nie krył się bowiem z tym, że popiera Putina. Klub stanowczo odciął się od zachowania zawodnika, a już w ogóle w język nie gryzł się menedżer drużyny, który powiedział jasno. - Jeśli pytacie mnie o moją personalną ocenę, to ja nie chcę pracować więcej z Łagutą. Nawet, jeśli zniesione byłyby sankcje. Ewentualne zawieszenie broni nie zwróci przecież życia tysiącom osób - powiedział Jacek Ziółkowski, który bardzo przeżywa to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Mecz w Gorzowie będzie zarazem pierwszą odpowiedzią na pytanie, jak Motor poradzi sobie bez swojej rosyjskiej gwiazdy. Sztab szkoleniowy skorzysta na pewno z zastępstwa zawodnika. Jeśli wszyscy pojadą równo i dobrze, to nie powinno być problemów z wypełnieniem luki po Łagucie. Motor uprzykrza życie Stali także poza torem To, że w zeszłym sezonie Motor wyeliminował Stal w półfinale i pozbawił ich szans na walkę o złoto, to jedna strona medalu. Do drugiej rozgrywki doszło bowiem w klubowych gabinetach, gdzie toczyła się walka o Bartosza Zmarzlika. Gorzowianie chcieli zatrzymać swojego asa, ale nie mieli łatwego zadania, bo kusili go lublinianie. Zresztą nie były to już pierwsze podchody pod polskiego mistrza. Bartosz rok rocznie może liczyć na bajeczne warunki proponowane przez Motor. Kiedyś do oferty miał mieć nawet dorzucony helikopter, który mógłby transportować go na mecze i treningi do oddalonego od Gorzowa o ponad 600 kilometrów Lublina. Żużlowiec pozostał jednak wierny swojemu macierzystemu klubowi, ale prezes Marek Grzyb musiał dobrze się postarać. Ostatecznie Zmarzlik wynegocjował sobie umowę opiewającą na około 5 milionów złotych. To absolutny rekord ligi. Do tak wielkich pieniędzy jeszcze nikt nawet się nie zbliżył. Inna sprawa, że w piątek na torze nie zabraknie innych "żużlowych milionerów". Po stronie Motoru każdy z seniorów zarabia grubo ponad milion, a niektórzy i dwa. Do tego pułapu spokojnie załapać mogą się także juniorzy, o ile będą skutecznie punktować. W Gorzowie jest bardzo podobnie. Niższe stawki mają tylko młodzieżowcy, choć taki Mateusz Bartkowiak na swoją umowę z pewnością narzekać nie może. Składy na hit w Gorzowie: Motor: 1. Michelsen, 2. Drabik, 3. Hampel, 4. Tudzież, 5. Z/Z, 6. Lampart, 7. Cierniak, 8. Kubera Stal: 9. Woźniak, 10. Thomsen, 11. Vaculik, 12. Hansen, 13. Zmarzlik, 14. Ralcewicz, 15. Bartkowiak