Od razu zaznaczmy, że na tym etapie kariery Kubera z pewnością nawet nie rozważyłby powrotu do Fogo Unii. W Motorze czuje się rewelacyjnie, co widać po jego wynikach. Sezon 2022 zakończył z ósmą średnią biegową w całej PGE Ekstralidze (2,140) i był drugim z najlepszych zawodników w zespole, który sięgnął po pierwsze złoto DMP w historii lubelskiego żużla. Kiedy zamieniał Leszno na Lublin, nie brakowało głosów, że jego zadaniem (jako zawodnika do lat 24) jest zdobywanie 5-6 punktów. Kubera udowodnił, że bez problemu może tę liczbę podwoić. Smektała już wrócił W tym samym czasie z Unii do Włókniarza odszedł Bartosz Smektała. On jednak po dwóch średnich sezonach powrócił już do Leszna. - Mało kibiców zna rzeczywiste okoliczności ich odejścia. Mówi się, że po prostu ktoś ich bardzo źle potraktował i to nie był prezes Rusiecki - skomentował Rufin Sokołowski. - Było ich dwóch i wygrała ambicja. Żużel jest takim sportem, w którym decyduje bardzo wiele elementów. Mówi się, że drzwi pokazała im osoba, która była w klubie przed prezesem Rusieckim - dodał. - Nie wierzę w to, że oni chcieli odejść z klubu, w którym się wychowali. Dobrze im się jeździło i zdobyli wszystkie możliwe sukcesy. Gdyby potraktowano ich pod względem finansowym tak jak innych obcych zawodników, to - moim zdaniem - zostaliby w Lesznie. Zawodnicy nie muszą dostać dużo. Ważne, żeby nie było między nimi wielkich różnic. Nie mogło być tak, że Kubera i Smektała jako seniorzy mieli mieć dużo niższe kontrakty od zawodników starszych o kilka lat z wyrobionym nazwiskiem, którzy jednak nie zdobywali dużo więcej punktów. To był powód odejścia. Jeśli u Smektały nie przeszło to boleśnie, to bardzo boleśnie sytuację przeżył Kubera. Ten ktoś mu powiedział, że dla niego już nie ma powrotu - opowiedział prezes Unii w latach (1994-2004). Tak Sokołowski rozwiązał niezręczną sytuację Przed sezonem 2002 do Unii Leszno dołączył Sebastian Ułamek. Sokołowski podał ten przykład, by wytłumaczyć jak powinno się postępować z zawodnikami. - Był gwiazdą ligi. Zapytałem go, ile pieniędzy chce za podpisanie kontraktu. Odpowiedział, że 200 tysięcy, bo jest gwiazdą. Powiedziałem do niego: "Sebastian, dla mnie gwiazda to taki zawodnik, który w jednym meczu zdobywa co najmniej 10 punktów. W związku z tym mam taką propozycję. Dostaniesz tak jak wszyscy tysiąc złotych za punkt, ale jeżeli zdobędziesz w meczu "dwucyfrówkę", to dostaniesz premię w wysokości 10 tysięcy. A jest 20 meczów do rozegrania". I on na to poszedł - wspomniał nasz rozmówca. To nie był jednak koniec zadania prezesa. - Chwilę po tej rozmowie zawołałem do siebie Jacka Rempałą i Damiana Balińskiego, którzy mieli tysiąc za punkt, ale nie mieli wpisanej żadnej dodatkowej premii. Mieli jednak już podpisany kontrakt. Powiedziałem: "Słuchajcie, przychodzi Sebastian. Różnica między nim a wami jest taka, że on ma premię 10 tysięcy za 10 punktów w meczu. W związku z tym, z inicjatywy klubu piszemy aneks i dopisujemy, że jeśli i wy zdobędziecie 10 lub więcej punktów w meczu, to dostajecie po 10 tysięcy premii - opowiedział. Sokołowski zaznaczył też, że dzięki temu w klubie była świetna atmosfera. Ułamek ostatecznie i tak podniósł z toru znacznie więcej pieniędzy od Rempały i Balińskiego, bo dobrnął do granicy 10 punktów zdecydowanie więcej razy od kolegów. Zobacz również: Był dla niego przekleństwem. Teraz pokonuje tam gwiazdy Kolega zwyzywał go podczas meczu. "Nie jestem na niego zły" Nie pomógł mu nawet mechanik mistrzów. To ostatnia szansa