Drużynowych Puchar Świata to turniej, który wraca do żużlowego kalendarza. Po raz ostatni zorganizowany został w 2017 roku. Później zastąpił go turniej parowy pod nazwą Speedway of Nations. Tak znaleźli patent na dominację Polaków Choć kilka lat temu żużlowi decydenci mówili, że formuła Drużynowego Pucharu Świata się wyczerpała, to jednak wszyscy dobrze wiedzieli, że chodziło przede wszystkim o przełamanie dominacji Polaków. W pewnym momencie było bowiem tak, że biało - czerwoni wygrywali zawsze i wszędzie. Po prostu nie mieli konkurencji. Drużyny narodowe musiały być złożone z czwórki zawodników i juniora. Nikt inny nie mógł pochwalić się tak mocną kadrą jak naszą. Padł więc pomysł, że zawody parowe pod nazwą Speedway of Nations będą szansą także dla innych, a nam utrudni drogę do zwycięstw. I tak też było. Polacy rok rocznie stawiani byli w roli faworytów, ale turnieju w jego krótkiej historii jeszcze nie wygrali. Gwiazda usiądzie na ławie Na tytuł w SoN trzeba będzie jeszcze poczekać, ale w DPŚ sukces będzie na wyciągnięcie ręki. Raz, że turniej odbędzie się na polskiej ziemi, czyli we Wrocławiu. Druga sprawa to fakt równej i silnej kadry. Już teraz widać, że trener Rafał Dobrucki będzie mieć spory ból głowy. W grudniu powołał kadrę, z której wybrać będzie musiał czterech seniorów i jednego juniora. Jeśli nie dojdzie do nagłego załamania formy albo jakiejś kontuzji, to wydaje się, że mamy dwóch pewniaków: Bartosza Zmarzlika i Macieja Janowskiego. Pierwszy to mistrz świata, a drugi to brązowy medalista i reprezentant miejscowego klubu. Na kolejne dwa miejsca robi się już kolejka. Najpoważniejsi kandydaci to Patryk Dudek (reprezentant Polski w Grand Prix), Janusz Kołodziej (gwiazda PGE Ekstraligi, która świetnie czuje się we Wrocławiu) oraz Dominik Kubera (wschodząca gwiazda polskiego żużla). W kolejce jest jeszcze Piotr Pawlicki, Jarosław Hampel, czy nawet Kacper Woryna. Generalnie jednak taki ból głowy Dobruckiego może wyjść wszystkim na dobre. Zawodnicy będą musieli się naprawdę postarać, aby dostać się do drużyny, a fakt jazdy w prestiżowej imprezie przed polską publicznością będzie kuszącą perspektywą. Poza wszystkim bywały lata, kiedy kadra wcale nie była priorytetem dla żużlowców. Robiły się mniejsze lub większe aferki, kiedy ci odmawiali startów dla drużyny narodowej. Wszystko wskazuje na to, że w zbliżającym się sezonie takich obrazków już nie doświadczymy. Zobacz również: Chcą mu ukraść gwiazdy. To powinien zrobić [FELIETON]