Jeszcze do niedawna Lyager był pewniakiem do odstawienia w przypadku awansu. Duński zawodnik jest nierówny nawet na poziomie Speedway 2. Ekstraligi, miewa wstydliwe wpadki i trudno sobie go wyobrazić skutecznie rywalizującego ze Zmarzlikiem i spółką. Ale ostatnio Lyager się obudził i dał do zrozumienia, że i on chce w razie awansu jeździć dalej w Polonii. Pytanie, co na to prezes Jerzy Kanclerz. On chyba ma inne zdanie. Wiemy, że z obecnego składu na PGE Ekstraligę prezes i właściciel chce zatrzymać Krzysztofa Buczkowskiego oraz Kaia Huckenbecka. Wiktor Przyjemski miałby wrócić i jeździć jako U24 i ta opcja jest już dogadana, ale może zawsze ją zniszczyć brak awansu. Polonia bardzo stara się też o Kacpra Łobodzińskiego, który jest związany z miastem i ostatnio zrobił naprawdę potężny progres, co widać po wynikach ligowych i nie tylko. Kibice nie zazdroszczą prezesowi. Trudny wybór Tak czy inaczej prezes Kanclerz ma zagwozdkę. Beniaminek i tak ma już dość skomplikowane życie, bo przez konieczność oczekiwania na ostateczne przypieczętowanie awansu, traci wielu mocnych zawodników. Zazwyczaj zostają mu jedynie ci niechciani, którzy jednak sportowo odstają i właśnie dlatego nikt ich nie chce. Dlatego też na pewno prezes Polonii zastanawia się, czy zaryzykować i jechać po ewentualnym awansie podobnym składem czy przewietrzyć zespół. Kibice w Bydgoszczy mogą zapomnieć o powrocie Szymona Woźniaka i Emila Sajfutdinowa, którzy w Polonii zaczynali kariery, ale od dawna jeżdżą w innych klubach. Nie ma większych perspektyw na ponowny występ któregoś z nich w barwach bydgoskiego klubu w najbliższej przyszłości. Woźniak i Sajfutdinow są już związani z Bydgoszczą sentymentem i... logistyką, bo obaj w tym mieście żyją na co dzień.