Zielonogórska drużyna na tle poprzednich beniaminków wypada niezwykle dobrze. Zespół po dziesięciu kolejkach jest na czwartym miejscu i wiele wskazuje na to, że ze spokojem utrzyma się w PGE Ekstralidze. Wbrew pozorom w klubie nie mogą siedzieć z założonymi rękami. Działacze NovyHotel Falubazu coraz bardziej muszą myśleć o budowie składu na kolejny rok. Kamień spadł im z serca, gwiazda zostanie w klubie Ich największym celem transferowym był aktualny wicemistrz świata Fredrik Lindgren. Negocjacje spełzły na niczym, bo Szwed nie ma powodów, żeby opuszczać lubelski zespół. To jednak oznacza, że w Zielonej Górze mogą być spokojni o pozostanie Jarosława Hampela, który ma bardzo dobre relacje z Jakubem Kępa, prezesem Orlen Oil Motoru. Biznesmen wie, że gdyby się "paliło", to 42-latek jest skory do powrotu. Hampel to bezdyskusyjny lider Falubazu, na którym opiera się cała siła drużyny. Warte podkreślenia jest to, że tuż za nim znajduje się... Rasmus Jensen. Duńczyk jest 21. zawodnikiem najlepszej ligi świata, choć to jego debiutancki sezon. Analizując jego tegoroczne występy, to nie ma się praktycznie do czego przyczepić, prócz wyjazdów w Toruniu i Grudziądzu, gdzie do zwycięstwa zabrakło 2-3 punktów Jensena. Na własnym torze spisuje się jednak rewelacyjnie i to także dzięki niemu zielonogórzanie w ogóle znaleźli się z powrotem w elicie. Przedłużenie kontraktu z Jensenem powinno być teoretycznie formalnością, lecz nie jest to w stu procentach pewne. To się musi wydarzyć, żeby hitowy powrót stał się faktem Pojawia się zatem pytanie, co w takim razie z braćmi Pawlickimi? Obecnie to młodszy Piotr daje więcej argumentów za tym, żeby zostawić go na przyszły sezon. I choć obaj zawodnicy znani są z chaotycznej jazdy, to w tym roku najwięcej traci na niej starszy Przemysław. Wielokrotnie po dobrym starcie gubił cenne punkty na dystansie, co później przekładało się na końcowy wynik. Piotr Protasiewicz, dyrektor sportowy sam tego nie ukrywa, że problem kapitana siedzi w głowie. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie z nim będą zmuszeni się rozstać. Sęk w tym, że na giełdzie nie ma zbyt wielkiego wyboru. Swego czasu było słychać o podchodach Falubazu w stronę Maxa Fricke’a, o czym jako pierwszy poinformował portal PoBandzie. Australijczyk notuje życiowy sezon i nie może opędzić się od ofert. Fricke osiągnął w Grudziądzu sufit finansowy i więcej mu już nie są w stanie zaoferować. Obecnie kasuje milion złotych za podpis i 10 tysięcy za punkt. Jeśli będzie trzeba, to miliarder Stanisław Bieńkowski te warunki przebije, bo zostawiając obecny skład sami wpakują się w walkę o utrzymanie w przyszłym roku. Z naszych informacji wynika, że transfer będzie możliwy tylko w przypadku, kiedy ZOOleszcz GKM spadnie z ligi. Mistrz świata zmieni otoczenie Jeśli więc temat Fricke’a nie wypali, to zawsze pozostaje im angaż Taia Woffindena, który odchodzi z Wrocławia. Brytyjczyk lata świetności ma już za sobą, a obecnie leczy poważną kontuzję i nie wiadomo, czy w tym roku wyjedzie na tor. Działacze mogą się jednak łudzić, że zmiana otoczenia pomoże mu się odbudować. Wszak to nadal 3-krotny mistrz świata, który jest po prostu pogubiony, a doskonale świadczą o tym jego ostatnie decyzje. Woffinden z Falubazem ma dobre relacje, bo wielokrotnie rozmawiali o przenosinach. Teraz jest bardzo prawdopodobne, że ten scenariusz w końcu się ziści.