Redaktor Maciek Kołodziejczyk ma dobrą passę. Najpierw było o tym, że "lepiej gada, niż jedzie" (to o Mateju Zagarze po debiucie), a teraz "sorry Nicki, time to say goodbye". To po meczu GKM-u w Krośnie, gdzie Pedersen zachował się niczym dezerter, bo zostawił drużynę i uciekł. Takiego Nickiego nigdy wcześniej dotąd nie widzieliśmy. Nicki Pedersen, mistrz po poważnych przejściach Jeszcze zimą zachwycaliśmy się Pedersenem. Tym jak heroicznie walczy o powrót do zdrowia i na tor po kolejnej ciężkiej kontuzji. Ale i też tym, jak wpuścił telewizyjne kamery do domu, zamieniając go w przybytek "Wielkiego Brata". Poznaliśmy bliżej Nickiego, jego bliskich, a ten obrazek był tak sympatyczny, że zwyczajnie chcieliśmy, żeby temu facetowi dalej szło w życiu i na torze. Z tym torem, to już chyba jednak mamy problem. Wiek i połamane kości robią swoje. Mamy teraz Nickiego, który jak mu wyjdzie start, to jeszcze pojedzie. To już jednak nie jest ten "Dzik", który na trasie będzie rozpychał się łokciami, który weźmie się za bary z przeciwnościami losu. Bocelli wiedziałby, co mu zaśpiewać W ostatnim meczu w Krośnie było dobrze, dopóki nic się nie działo, dopóki wiatr nie wiał mu w oczy. Wystarczył jeden upadek i Pedersen zostawił drużynę. Stary, dobry Nicki nigdy by tego nie zrobił. I to jest sygnał, że czas najwyższy zaśpiewać Nickiemu z Andrea Bocellim "Time to say goodbye". Czas się pożegnać, bo tu już lepiej nie będzie. Jeśli przed sezonem były jakieś wątpliwości dotyczące GKM-u, to wiązały się one właśnie z formą Pedersena. Było jasne, że jeśli on będzie robił swoje, jeśli dalej będzie walczył, balansował na krawędzi ryzyka, to jest dla Grudziądza szansa na dobry wynik. Nicki jednak pokazał, że ani myśli balansować. Zaczął więcej myśleć, kalkulować, a to oznacza jedno. To już jest koniec. Zaczyna się odcinanie kuponów. Jeszcze mogę, to jadę, ale już na swoich warunkach. Nie na ful gaz, ale na pół gazu. Dla GKM-u to nie jest dobra wiadomość. Dla kibiców żużla chyba też nie, bo oglądanie mistrza schodzącego ze sceny bywa bolesne. "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Niepokonanym".