Klub z Zielonej Góry zarzucał Kvechowi przede wszystkim nieprzygotowanie sprzętowe i brak należytej organizacji teamu. Działacze mówili o tym, że zdarzały się treningi, na których Czech stawiał się bez jakiegokolwiek mechanika, a to miało rzutować na jego postawę. W rozmowie z INTERIĄ pod koniec sierpnia Kvech odpierał jednak te zarzuty i tłumaczył, ż opisywana sytuacja miała miejsce jedynie raz i to w mało znaczącym momencie. - To nieprawda. Byłem sam tylko na jednym treningu. Mechanik musiał pojechać z reprezentacją do Gdańska. To nie był żaden ważny, przedmeczowy trening. Już wcześniej skontaktowałem się z klubem i poprosiłem o udostępnienie mechanika na ten jeden trening. Tylko ten jeden. Dzień później mieliśmy kolejne jazdy i już miałem majstra przy sobie. Nie wiem, o co chodziło Falubazowi. Już mnie to nawet nie interesuje - mówił. Druga szansa czy zemsta Falubazu? Ku zdziwieniu wielu osób, w sezonie 2022 Jan Kvech wciąż będzie żużlowcem Falubazu. Ma tam ważny kontrakt, ale niemal wszystko było "klepnięte" pod starty Czecha w Krośnie. Rok temu w Wilkach spisywał się bardzo dobrze. - Tak naprawdę to Janek miał jedną opcję i bardzo chciał dalej startować w Krośnie. Nagle dowiedzieliśmy się, że mamy wracać do Falubazu, bo tam Jan będzie potrzebny w przyszłym sezonie - mówił jego menedżer Filip Sitera w "Magazynie Żużel". Pytanie, jakie tak naprawdę są teraz intencje Falubazu. W PGE Ekstralidze faktycznie szanse Kvecha na starty i punkty były raczej małe. Pamiętajmy, że zespół spadł jednak do eWinner 1. Ligi. Być może wobec faktu relegacji i zeszłorocznych występów Kvecha na tym poziomie, zdecydowano się zostawić go w ekipie. Możliwe jednak także, że zawodnik po prostu przechlapał sobie u działaczy i ci po prostu chcą dać mu nauczkę.