Chorwacja Polakom kojarzy się głównie z wysokimi temperaturami oraz pięknym słoneczkiem. Tak też było w trakcie poprzedzających turniej kwalifikacji. Sielankowa atmosfera zaczęła robić się coraz bardziej nerwowa w okolicach godziny 18:30. Nad stadion zawitały bowiem ciemne chmury, z których popłynął deszcz. W pewnym momencie sytuacja wymknęła się organizatorom spod kontroli i w powietrzu wisiało przełożenie zawodów na niedzielę. Na szczęście porządkowi dali radę i dzięki ich ciężkiej pracy zawodnicy pojawili się pod taśmą kilkanaście minut później niż pierwotnie zakładano. Choć tor nie wyglądał za ciekawie, to uczestnicy tegorocznego cyklu Grand Prix udowodnili wszystkim, że należą oni do ścisłego grona najlepszych zawodników globu. Gwiazdy na mokrej nawierzchni radziły sobie wręcz wybornie i przez całe zmagania oglądaliśmy zaledwie parę niegroźnych upadków. Do pełni szczęścia brakowało tylko pasjonujących wyścigów. Te dopiero pojawiły się w końcówce, czyli wtedy gdy warunki uległy znacznej poprawie. Niestety w najważniejszej części turnieju wziął udział tylko jeden reprezentant Polski. Chodzi rzecz jasna o Bartosza Zmarzlika, który nie zaliczył wymarzonego początku, ale rozkręcał się wraz z każdym wyścigiem i z łatwością awansował do półfinału. Tego samego nie można powiedzieć o Macieju Janowskim oraz Patryku Dudku. O ile żużlowiec For Nature Solutions Apatora do końca liczył się w walce o TOP 8, o tyle kapitan Betard Sparty mógł wskakiwać pod prysznic w połowie rywalizacji. Wychowanek Stali Gorzów w kluczowym momencie postanowił zaufać pierwszemu polu, które we wcześniejszych biegach nie stanowiło jakiegoś wielkiego handicapu. Startując w czerwonym kasku do finału chwilę wcześniej nie dostał się dodatkowo Mikkel Michelsen. Trzykrotny mistrz świata odczarował jednak klątwę i pokazał plecy wszystkim pozostałym rywalom. W finale nie było tak łatwo. Fenomenalnie ze startu wyszedł zwłaszcza Jason Doyle. Ku uciesze polskich kibiców, Australijczyk nawet nie zdążył uciec Bartoszowi Zmarzlikowi, ponieważ na pierwszym łuku niegroźnie zapoznał się z nawierzchnią toru. Doświadczony żużlowiec zachował się ponadto fair i ekspresowo wstał, zamiast czekać na powtórkę. Nasz reprezentant z kolei stopniowo powiększał przewagę i świętowanie mógł rozpocząć w połowie czwartego kółka. Dla 28-latka to już drugie zwycięstwo z rzędu w Chorwacji na otwarcie cyklu. Jak więc widać, zawodnik Platinum Motoru wprost kocha ścigać się w Gorican, niezależnie od warunków tam panujących. Z sukcesu muszą cieszyć się też organizatorzy kolejnej rundy, która odbędzie się na PGE Narodowym. Nic tak nie przyciąga kibiców jak dobra postawa "Biało-Czerwonych". Mamy ogromną nadzieję, że największy obiekt w kraju podobnie jak w poprzednich latach wypełni się sympatykami czarnego sportu i dopingiem poniosą oni Polaków do spektakularnych sukcesów.