Emil i Kamil Pulczyńscy jeszcze ani razu nie wyjechali na tor, a już wywoływali spory szum w środowisku. O ich talencie mówiło się bardzo dużo. Nie ma w tym nic dziwnego, wyszli wszak spod ręki słynnego trenera - Stanisława Miedzińskiego, ojca Adriana. Legendarny torunianin prowadził bliźniaków od dwunastego roku życia. W Toruniu od samego początku widziano w nich materiał na przyszłe gwiazdy drużyny. Bardzo szybko trafili do ligowego składu, a klub załatwił im opiekę czołowych mechaników, którzy wcześniej współpracowali z Wiesławem Jagusiem. Choć wyglądali niemal identycznie, to z każdym kolejnym sezonem pogłębiały się różnice sportowe między nimi. Bardzo szybko okazało się, że lepiej rokuje Emil. Często porównywano go z rówieśnikiem bliźniaków, Maciejem Janowskim. Wrocławianin zdobywał dużo więcej tytułów, ale w bezpośrednich pojedynkach nie wyglądał dużo lepiej od torunianina. Kamil wkrótce stracił miejsce w składzie na rzecz młodszego o 4 lata Pawła Przedpełskiego. "Odkurzany" był niemal wyłącznie na spotkania w Bydgoszczy. Kibice Polonii napsuli sobie przez niego wiele nerwów. Tor przy Sportowej 2 leżał mu wyśmienicie. W każdych wyjazdowych derbach radził sobie wyśmienicie. Pulczyńscy nie wykorzystali potencjału Bańka wielkiego potencjału Pulczyńskich pękła po wejściu bliźniaków w wiek seniora. Po wycofaniu KSM nie byli w stanie znaleźć sobie klubu w wyższych klasach rozgrywkowych. Najpierw trafili do drugoligowej Piły, a po roku do Lublina. Nawet w najniższych rozgrywkach szło im jednak bardzo słabo. Emil zakończył karierę po sezonie 2015, Kamil podpisał jeszcze kontrakt w Rawiczu, ale na jednym z treningów upadł i nabawił się kontuzji barku, która zakończyła jego karierę. Nie odszedł jednak od żużla. Pracował jako mechanik w teamach Frederika Lindgrena i Jasona Doyle’a. Kibice przypomnieli sobie o świetnych wyścigach Kamila Pulczyńskiego dopiero 2 lata temu, gdy świat obiegła smutna informacja o śmierci 28-letniego wówczas byłego żużlowca. Odszedł we śnie. - Zobaczyłem nieodebrane połączenie od Emila, więc oddzwoniłem. Ścięło mnie z nóg. Tylko tyle i aż tyle - oznajmił nie tak dawno Interii Dawid Wiwatowski, prywatnie przyjaciel braci. Historia Pulczyńskich otworzyła trudny etap w historii toruńskiego żużla. W ostatnich latach żaden wychowanek - oprócz Pawła Przedpełskiego - nie potrafił przebić się do poważnego żużla. Przełom ma przynieść dopiero Krzysztof Lewandowski, który pierwsze szlify zbierał jednak nie w Toruniu, a w Bydgoszczy.