Marcus Birkemose już w wieku zaledwie szesnastu lat przez wielu ekspertów i kibiców został okrzyknięty następcą Nickiego Pedersena. Utalentowany młodzieniec pomimo nikłego doświadczenia robił furorę w ojczyźnie, gdzie ogrywał dużo lepszych od siebie rywali. Nic więc dziwnego, że żużlowiec ekspresowo zyskał uwagę wielu polskich klubów. Wyścig o zawodnika wygrała Stal Gorzów, która podpisała z nim wieloletni kontrakt. O ile sezon 2020 można było uznać za względnie udany (dobre występy w drugoligowym PSŻ-cie Poznań), o tyle niedawno zakończone rozgrywki okazały się tragiczne. 18-latek uplasował się dopiero na 62. miejscu w klasyfikacji najskuteczniejszych żużlowców PGE Ekstraligi, a ponadto zasłynął z dziecinnego zachowania i odrzucił pomocną dłoń wystawioną przez gorzowski ośrodek. Na efekty takiego stanu rzeczy nie musieliśmy długo czekać. W tym momencie kariera Duńczyka znajduje się nad przepaścią. Jan Krzystyniak wierzy w Marcusa Birkemose Marcus Birkemose na dziś nie znalazł zatrudnienia nawet w drugiej lidze, więc jego jedyną nadzieją jest kontynuacja współpracy ze Stalą, w której startowałby w U24 Ekstralidze. - Jeżeli nie ma kogoś lepszego, a zawodnik zgodzi się na warunki, które oferuje klub, to dlaczego nie miałby podpisać kontraktu? Pomimo słabego sezonu to nadal jest obiecujący żużlowiec. Jeżeli będzie chęć z obu stron to jak najbardziej można kontynuować współpracę - mówi nam Jan Krzystyniak. Wielokrotny medalista drużynowych mistrzostw kraju zwraca uwagę na fakt, iż kariera żużlowca obfituje w wiele wzlotów i upadków. Oznacza to, że Duńczyk nie powinien zrazić do siebie większości klubów, zarówno lepszych jak i tych gorszych. - Zagraniczni zawodnicy to totalna niewiadoma. Doskonałym na to przykładem jest Troy Batchelor. Australijczyk dość niespodziewanie wraca do Polski, co dla mnie było największym zaskoczeniem niedawno zakończonego okienka - zakończył nasz ekspert. Przed Marcusem Birkemose i jego teamem jeszcze trochę czasu do namysłu, ponieważ do startu sezonu 2022 pozostało dobre kilka miesięcy. Kibice muszą uzbroić się więc w cierpliwość i czekać na oficjalny komunikat z klubu.