Szczepaniak to solidny zawodnik, ale wyłącznie pierwszoligowy. W swojej karierze miał już kilka szans na konfrontację ze światową czołówką, lecz wypadał blado. Pewnego poziomu po prostu nie przeskoczy. W sierpniu jednak dostanie szansę pokazania się w imprezie dużej rangi, jaka zostanie rozegrana na torze w Krośnie. Pojedzie z dziką kartą w finale IMP. Średnia 1,946 i 15. miejsce wśród najskuteczniejszych żużlowców zaplecza PGE Ekstraligi, to statystyki Szczepaniaka. Niby nieźle, ale czy to daje powody do myślenia o nim jako o kimś, kto odegra jakąś rolę w finale IMP? Przyznanie dzikiej karty Szczepaniakowi z pewnością miało na celu zrobienie ukłonu w stronę organizatora zawodów. To w końcu żużlowiec miejscowych Wilków Krosno, ale nie jest wychowankiem tego klubu. Trudno uwierzyć, że specjalnie dla niego przyjdzie więcej kibiców. Łęgowik lub Miesiąc w trzecim finale? W mediach społecznościowych pojawiło się sporo komentarzy kibiców, którzy nie są przekonani do słuszności wyboru Szczepaniaka. - Lubię Mateusza, ale niestety to nie jest ten poziom. Oby zdobył kilka punktów, ale absolutnie nie będzie w stanie zagrozić czołówce. To dobre, pierwszoligowe nazwisko. I tylko pierwszoligowe - napisał pan Jarosław, kibic Stali Gorzów. - Jeśli już szukali kogoś w Krośnie, to lepszy on niż Karczmarz - odpowiedział mu pan Tomasz z Częstochowy. Inni zastanawiają się nad tym, kogo można spodziewać się jako dzikiej karty podczas trzeciego finału, który zostanie rozegrany w Rzeszowie na początku września. Tam kandydaci są jeszcze słabsi sportowo. - To co, Łęgowik czy Miesiąc? Jeszcze dwa-trzy lata temu obecność tego drugiego mogłaby naprawdę sporo wnieść do stawki, ale teraz już nie. Paweł mocno osłabł w ostatnim czasie. No ale zapewne jego lub Huberta zobaczymy z dziką kartą - ocenił pan Krystian, fan Wybrzeża Gdańsk. Przypomnijmy, że pierwszy finał IMP został rozegrany w minioną sobotę. Wygrał go Bartosz Zmarzlik.