Partner merytoryczny: Eleven Sports

Biło się o niego pół Polski. Została mu ostatnia deska ratunku

Piotr Pawlicki jeszcze kilka lat temu mógł przebierać w ofertach, żądać wysokich stawek, bo jego nazwisko znajdowało się w notesach większości prezesów PGE Ekstraligi. Żużlowiec od dłuższego czasu nie może jednak wrócić do najwyższej formy, a efekt tego jest taki, że co roku zmienia kluby. W tym roku miał na stole tylko dwie opcje, które były dalekie od ofert marzeń. Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce może mieć problem z pracą w najlepszej lidze świata.

W trakcie sezonu 2024 wydawało się, że tegoroczne rozgrywki i transfer do Falubazu będą przełomem w karierze Piotra Pawlickiego. W jeździe byłego uczestnika cyklu Grand Prix coś się jednak zacięło. Najlepszym tego dowodem jest średnia zawodnika, która 1,675 pkt./bieg, a co gorsza spadła względem poprzedniej kampanii.

Nie chciał zmieniać kluby jak rękawiczki

Pawlicki może mówić o sporym rozczarowaniu, bo efekt przeciętnej jazdy jest taki, że kolejny klub zdecydował się mu podziękować. Przed rokiem Sparta Wrocław mierząca się z dylematem - Pawlicki lub Woffinden, postawiła na Brytyjczyka. Pech Piotra polega na tym, że drugi rok z rzędu traci pracę pośrednio przez byłego mistrza świata. Woffinden ma zająć jego miejsce w zielonogórskiej drużynie, a scenariusza związanego z odejściem Pawlicki w ogóle nie brał pod uwagę.

Oczywiście biorąc pod uwagę dostępność zawodników na giełdzie, Pawlicki nie miał problemów ze znalezieniem nowego klubu. Szybko dogadał się z Włókniarzem Częstochowa. Gdyby coś poszło nie tak w rozmowach z prezesem Michałem Świącikiem, to z pewnością rękę w jego stronę wystawiłby przyszły beniaminek. Pawlicki nie musiał więc bać się o pracę w PGE Ekstralidze, ale to nie oznacza, że nie ma powodów do niepokoju.

Z czasów swojej świetności przynajmniej połowa ligi chciałaby mieć takiego zawodnika w drużynie. Teraz się to zmieniło, a liczba opcji i zainteresowanie Pawlickim kurczy się z roku na rok. Nie pomagają też kolejne zmiany. W tym roku wrócił do startów w lidze angielskiej, z których już zrezygnował. Spotkało się to z dużym niezadowoleniem tamtejszych działaczy, którzy teraz muszą radzić sobie bez lidera swojej drużyny. Nowe kluby i otoczenie w Polsce też nie sprawiły, że Pawlicki nagle natchniony nową energią zaczął jechać lepiej.

Natalia Partyka - Qian Yang. Skrót meczu o złoto igrzysk paralimpijskich/Polsat Sport/Polsat Sport

"Większy talent od Bartosza Zmarzlika"

Te słowa wielokrotnie słyszał sam zainteresowany, bo Pawlicki ze Zmarzlikiem w czasach juniorskich prezentowali bardzo podobny poziom. W środowisku mówiło się nawet, że Piotr miał większy talent od Bartosza. Ich kariery poszły jednak w zupełnie różne strony. Pawlicki nie tylko zaliczył spory zjazd sportowy w PGE Ekstralidze, ale także kilka lat temu wypadł z cyklu Grand Prix, który w tym momencie wydaje się dla niego odległą perspektywą. Stracił także miejsce w żużlowej reprezentacji Polskiej, której niegdyś był filarem.

Jarosław Hampel, Piotr Pawlicki/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Piotr Pawlicki w finale IMP na żużlu./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Piotr Pawlicki rozmawia z Piotrem Protasiewiczem./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem