Becker miał być jednym z tych, którzy skorzystają na wprowadzeniu przepisu o zawodniku U24. Jego postępy były widoczne gołym okiem, a po zeszłym sezonie naprawdę zbudował sobie nazwisko. Potrafił wozić dwucyfrówki, wygrywać dla Orła mecze. Nic dziwnego, że miał mnóstwo ofert. Został w Łodzi, co uznawano za wielki sukces tamtejszych działaczy. Tymczasem za chwilę mogą oni tej decyzji pożałować. Becker od początku sezonu ani razu nie przywiózł więcej niż sześć punktów, a pojedynczy bieg wygrał przy osiemnastym podejściu, w meczu z Falubazem Zielona Góra. Regres spowodowany presją? Wiele wskazuje na to, że Becker nie dźwiga roli żużlowca, który już nie może, a musi. Jest niejako ofiarą własnych dobrych wyników z poprzedniego sezonu. Spora część klubów z PGE Ekstraligi widziała go w składzie i sam zawodnik może mówić o szczęściu, że tam nie trafił, bo to dopiero mogła być katastrofa. Na pocieszenie dla Beckera można dodać, że ma dopiero 23 lata i wszystko przed nim. Jeśli jednak spojrzymy wstecz, było wiele przypadków zawodników, którzy mieli potencjał, a "pozamiatali się" jednym gorszym sezonem. Spójrzmy choćby na Dominika Kossakowskiego. Pod koniec 2017 roku ośmieszał na Motoarenie gwiazdy z PGE Ekstraligi. Zrobiło się o nim bardzo głośno. Kolejny rok jednak miał tak kiepsko, że się facto całkowicie wypadł z obiegu i jego kariera się skończyła. Becker musi zrobić wszystko, by choć część rozgrywek mieć udaną.