Michał Konarski, Interia: Oglądałeś mecz Włókniarza z Motorem? Jakie wnioski? Sebastian Szostak, junior Arged Malesy Ostrów: Podtrzymuję swoje zdanie. Motor będzie mistrzem Polski. Nawet mimo tej porażki. Wygrają wszystkie mecze do końca sezonu. Niestety porażką okazał się również sezon 2022 w wykonaniu twojej drużyny. - Szkoda, że tak wyszło. Zwróćmy jednak uwagę, że dla wielu z nas był to pierwszy w życiu sezon w PGE Ekstralidze. Dla pana Grzegorza czy pana Tomka nie był to pierwszy, ale jakiś czas z kolei ich tam nie było. To też miało znaczenie. Sporo się przez ten rok nauczyliśmy. Dzięki temu, że było tak źle, może następnym razem po awansie będzie dobrze. Bo wierzę, że wrócimy. W piątek twój zespół był o krok od sensacji. Wierzyłeś, że to w końcu będzie ten dzień? - Każdy wierzył. To był nasz drugi najlepszy mecz, zaraz po wyjazdowym w Lublinie. Było naprawdę blisko. To czego zabrakło? Może lepszej końcówki Walaska? Trochę zgasł na koniec. - Nie powiedziałbym, że zgasł. Gdzieś pewnie pogubił ustawienia. Myślę, że i tak wyciągnęliśmy maksa z tego meczu. Rywalizowaliśmy z czterema stałymi uczestnikami cyklu Grand Prix. Można z nimi czasem wygrać i to już jest sukces. Ale za każdym razem w bezpośrednim pojedynku się ich nie pokona. Niestety w kluczowych momentach to oni byli górą. Ile prawdy jest w tym, że wysoko przegrany pierwszy mecz z GKM-em bardzo mocno odbił się na reszcie sezonu? Liczyliście na zwycięstwo, a tu porażka 35:55. - Ja się z tym nie zgodzę. Gdyby tak było, to nie mielibyśmy już później udanych meczów. Co prawda wygranych nie było, ale we wspomnianym Lublinie nie wypadliśmy źle. Co prawda rywal był osłabiony, ale my też jechaliśmy bez Matiasa Nielsena, który na pewno kilka punktów by przywiózł. To media nakręcały, że pierwszy mecz mamy od razu o wszystko. A tymczasem GKM na początku był bardzo silny, prowadził w tabeli. Dopiero po kontuzji Nickiego zaczął spadać. A może warto było powalczyć o przełożenie tego meczu? Jakby nie patrzeć, był bardzo ważny. Na skutek remontu mieliście ograniczone możliwości treningowe. - Nie wiem dokładnie, jakby to wyglądało z przełożeniem tego meczu. Trzeba by zapytać o to najważniejsze osoby w klubie. To teraz porozmawiajmy jeszcze o twojej indywidualnej postawie. Domyślam się, że jesteś rozczarowany. - Jest wielka różnica między eWinner 1. Ligą a PGE Ekstraligą. Znacznie trudniej było o punkty. Ale to nie jest tak, że z tymi chłopakami nie da się wygrać. To u mnie bardziej chyba była już kwestia mentalna. Może po prostu po początkowych porażkach, głowa się zablokowała. - Cały czas myślę nad powodami. To dla mnie niezrozumiałe. Przegrywałem w lidze z chłopakami, z którymi w innych rozgrywkach wygrywałem. Z Bartkiem Kowalskim czy Mateuszem Cierniakiem także w młodzieżówkach potrafię wygrać. W lidze coś się ścięło i nie mogłem tego powtórzyć. Nie wiem, jaka była przyczyna. Nie pomaga na pewno też to, że w Arged Malesie jest czterech juniorów, a miejsca tylko dwa. Oczywiście, że lepiej jest mieć komfort miejsca w składzie. Ale taka rywalizacja ma też swoje zalety. Rok temu w sumie też rywalizowaliśmy i to na mnie nie wpływało. Warto też dodać, że u nas trener nie patrzy jedynie na wyniki. Jak ktoś zrobi 0,0,0 po walce i dobrej jeździe, to niekoniecznie musi wypaść ze składu. Z kolei takie odstawienie czasem może się nam przydać, żeby zrobić jakiś reset, gdy nie idzie. To złożona kwestia. Rozumiem, że cel na 2023 jest prosty. Wrócić do PGE Ekstraligi? - Klub może i ma taki plan, ale ja o tym nie myślę.