Pobicie własnego mechanika, liczne starcia fizyczne z innymi zawodnikami, obelgi pod adresem rywali nawet przed kamerą - to tylko niektóre z zachowań Mateja Zagara, o których środowisko żużlowe dobrze wie. Słoweniec odkąd w zasadzie pojawił się na torach, zachowuje się w ten sposób. Wywiadów w mało elegancki sposób potrafił odmawiać nawet po świetnych w jego wykonaniu meczach. Wielu mechaników nie chce z nim współpracować, bo wiedzą co może ich czekać. - Kapitanem musi być ktoś, kto do zespołu wprowadzi przede wszystkim spokój. Będzie wzorem dla młodszych. I tutaj niestety trzeba spojrzeć w przeszłość człowieka. Jaka była ona u Zagara? Wszyscy wiemy. Dla mnie to nieporozumienie. Kapitan to wizytówka klubu, musi zachowywać się nienagannie. Trudno uwierzyć w to, że niektóre postawy Zagara nie wrócą podczas jazdy dla Polonii. Takich rzeczy trudno jest się wyzbyć - ocenia Jan Krzystyniak, były żużlowiec. 40-letni Zagar już się nie zmieni Czasem jest tak, że rolę kapitana powierza się komuś teoretycznie nienadającemu się do jej pełnienia, aby go "wychować". Tak postąpiono np. w Opolu, kiedy to decyzja o przyznaniu funkcji kapitana Oskarowi Polisowi wywołała wielki szok. Wychowanek Włókniarza ma podobny temperament do Zagara, ale w Kolejarzu trochę się okiełznał. Być może pomogło mu właśnie zaufanie ze strony klubu. Różnica jest taka, że Zagar to człowiek o 13 lat starszy od Polisa. Krzystyniak nie wierzy, że Słoweniec kiedykolwiek się zmieni. - Podam taki przykład. Człowiek walczący z nałogiem przy odpowiednim wsparciu i chęciach, ma możliwość wyjścia z tego. Ale osoba o paskudnym charakterze, będzie taka do końca życia. To nie jest tak, że nagle 40-latkowi powiesz: bądź inny, bo masz dawać przykład. Nie da się wyeliminować cech, które siedzą w kimś całe życie - kończy.