Kto miał przyjemność widzieć Doyle'a w różnych sytuacjach, ten wie że gdy mu nie idzie, szuka winnych dookoła i tak naprawdę jest nie do życia. Nie ma w ogóle sensu pytać go o wywiad, a i kibicowskie pytanie o autograf czy zdjęcie obarczone jest ryzykiem otrzymania opryskliwej odpowiedzi. Doyle często także nie radzi sobie z krytyką. A krytyka pod jego adresem w ostatnim czasie jest mocno uzasadniona. Zawodzi w lidze, mecz z GKM-em rozpoczął od dwóch zer. Trochę słabo, jak na zawodnika ze ścisłej światowej czołówki. Fani z Leszna stracili cierpliwość. Gdy Doyle znów przywiózł zero, na trybunach zrobiło się gorąco. Ordynarny gest w stronę trybun Sfrustrowany Australijczyk zauważył, że fani są wściekli. Zjeżdżając po biegu pokazał więc środkowy palec do jednego z nich. Potem jeszcze ponowił ten gest. Gdy zaś zaczął jechać lepiej, szukał tego samego kibica wzrokiem, by znów coś mu pokazać. W biegu nominowanym, gdy przegrał z Kacprem Pludrą, już jednak nie miał ochoty tego kibica widzieć. Emocje emocjami, ale Doyle zdecydowanie przesadził. Media taką postawą niespecjalnie są zdziwione, bo też zdążyliśmy się przyzwyczaić, że ten zawodnik to człowiek dość "śliski" i miewa zachowania, których sam nie kontroluje. Wobec własnych kibiców wypadałoby jednak zachować większą wstrzemięźliwość.