Przed finałowymi rundami Grand Prix na żużlu w Toruniu kibice zadają sobie pytanie: Bartosz Zmarzlik czy Artiom Łaguta. Rosjanin ma na dwie rundy przed końcem punkt przewagi, ale ciężko wyrokować, kto ostatecznie stanie na najwyższym stopniu podium. Polak będzie zdeterminowany, bo może trzeci raz zostać mistrzem świata i przejść do historii, bo ta sztuka dotąd udała się tylko jednemu zawodnikowi - wielkiemu Ivanowi Maugerowi. Grand Prix na żużlu i tak wygra Kowalski Jednak, bez względu na to, jak potoczą się losy rywalizacji w GP, na pierwsze miejsce na podium wskoczą Ryszard Kowalski i jego syn Daniel. Ryszard to od kilku lat najlepszy mechanik na świecie, a szykowane przez niego silniki, to najwyższa światowa półka. Kowalski uchodzi za ekscentryka. O zawodnikach mówi: kierowcy. Kiedyś miał kazać jednemu z takich kierowców wyjść za drzwi. Ten odebrał telefon, zaczął rozmawiać, a tuner zwrócił mu uwagę, że warsztat, to nie jest budka telefoniczna. Innym razem zawrócił spod furtki swojej posesji Krzysztofa Kasprzaka, bo ten wcześniej miał mu się narazić swoim zachowaniem. Wyrzucił za drzwi Sajfutdinowa i inne gwiazdy Ma zasady. Kiedy wyszło na jaw, że team Emila Sajfutdinowa dał jego silnik innemu tunerowi, to ogłosił publicznie koniec współpracy z Rosjaninem. Kiedy Przemysław Pawlicki nie odebrał zamówionego silnika, skreślił go z listy klientów. Stało się tak, ponieważ Pawlicki bardzo prosił o pomoc, ojciec z synem spędzili Wielkanoc w warsztacie, a żużlowiec się nie zjawił. Kiedy w tym roku ZOOleszcz DPV Logistic GKM Grudziądz podpadł Kowalskiemu (ten dowiedział się, że klub użycza Kasprzakowi i Pawlickiemu silniki, które on przekazał juniorom GKM-u), to niemal cały żużlowy światek zgodnie orzekł, że to już koniec GKM-u. Ostatecznie Grudziądz jakoś się uratował. Kowalski do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Oficjalnie jego zakład w Cierpicach jest czynny od 8 do 18, ale zwykle siedzą z synem od 12 do 14 godzin. Otaczają ich niezwykle drogie sprzęty do tuningu silników żużlowych motocykli. Koszt wyposażenia warsztatu już dawno przekroczył milion złotych. Sama hamownia kosztowała 200 tysięcy. To jest jednak serce jego warsztatu, to na hamowni dostraja motocykle. Pierwsze Grand Prix wygrał dla niego Gollob Przed laty był żużlowcem Apatora Toruń. Karierę zakończył w 1988 roku. Jej koniec przyspieszyło zdarzenie, które miało miejsce rok wcześniej. Wtedy dał zrobiony przez siebie silnik Wojciechowi Żabiałowiczowi, gwieździe zespołu. Ten zdobył tytuł mistrza Polski, wyciskając silnik Kowalskiego niczym cytrynę. Kowalski uznał wtedy, że nie ma talentu do żużla, ale potrafi robić sprzęt, na którym inni mogą wygrywać. Zaglądamy na stronę RK Racing do zakładki sukcesy. Zawodnicy korzystający z usług Kowalskiego zdobyli trzy złote medale w Grand Prix (od 2018 ludzie Kowalskiego nie schodzą z najwyższego stopnia podium). W tym roku żużlowcy korzystający z jego sprzętu zwyciężyli osiem z dziewięciu rund GP. W ogóle wygrali ich 39. Pierwszą w 2003 roku Tomasz Gollob w Bydgoszczy. Ma sześciu mistrzów świata na żużlu - RK Racing to firma, która przygotowuje silniki wyścigowe wysokiej wydajności. Od ponad 20 lat budujemy naszą pozycję i doświadczenie na rynku. Stawiamy na maszyny CNC, więc jesteśmy w stanie uzyskać wysoką powtarzalność w każdym detalu. Nasi klienci sześciokrotnie zdobywali tytuły mistrzów świata oraz sześciokrotnie zostawali mistrzami Europy - czytamy na stronie. Nic dziwnego, że każdy chciałby mieć silnik od Kowalskiego. Ten jednak nie przyjmuje do siebie każdego. W 2013 wziął na siebie zbyt wiele zobowiązań i to mu zaszkodziło. Od tamtego czasu dopasowuje liczbę zamówień do mocy przerobowych. Przy tym skrupulatnie dobiera zawodników. W branży mówią, że jak się na kogoś uprze, to nie zrobi mu silnika do końca życia. Nie przepada za żużlowcami, którzy winę za słabe wyniki zganiają na sprzęt. Nie toleruje kłamców. Nie pije, jest też bardzo bezpośredni. Jeśli za kimś nie przepada, to mówi to prosto w twarz. Drabik zrobił u niego silnik na Gołotę Jednak nawet jeśli lubi danego zawodnika, to nie ma gwarancji, że go przyjmie. Kiedyś Sławomir Drabik przyjechał zamówić silniki dla syna Maksyma. Był z nim Marcin Najman. Kowalski kręcił nosem, tłumaczył, że jest zawalony pracą, ale gdy usłyszał, że po odbiór przyjedzie Andrzej Gołota, to obiecał przygotować silnik. Kowalski interesuje się boksem, więc bardzo się ucieszył, gdy Gołota (od Najmana usłyszał, że musi jechać do Kowalskiego, bo tego wymaga sytuacja) pojawił się w jego warsztacie. Drabik dostał świetny silnik, a współpraca trwa do dziś. - Po raz pierwszy pojedziemy na turniej Grand Prix z pełnym spokojem i świadomością, że nasz klient zdobędzie tytuł mistrza świata. Nie wiemy jeszcze, kto nim zostanie, ale znając naszych zawodników, będzie ogień i walka do końca - napisali Kowalscy na swoim profilu na Facebooku.