Wojciech Stępniewski, prezes Ekstraligi Żużlowej, wynegocjował kontrakt telewizyjny na poziomie 240 milionów. Umowa jest na lata 2022-2025, a każdy klub dostanie 6,5 miliona rocznie. Myliłby się jednak ten, kto by uważał, ze teraz szefowie klubów będą nosili Stępniewskiego na rękach i dziękowali mu do końca świata i jeden dzień dłużej. Wdzięczność pewnie i jest, ale są też pytania w stylu: jak on śmie nam mówić, co mamy teraz zrobić z tą kasą. Prezes PGE Ekstraligi daje kasę i mówi na co ją wydać W piłce tego nie ma. Tam ani wcześniej prezes Zbigniew Boniek, ani teraz Cezary Kulesza nie mówili działaczom, jak wydać pieniądze z telewizyjnego przetargu. Dali i róbta co chceta. A w żużlu nie. Stępniewski dał, ale teraz mówi: milion na szkolenie, drugie tyle na poprawę infrastruktury, a jak się nie podoba, to przelewam wam 4 miliony zamiast 6,5. Ekstraliga w żaden sposób nie odnosi się do tych gorzkich żali. Słyszę jedynie, że skoro już udało się skołować wielką kasę, to warto zrobić coś, na co zawsze pieniędzy brakowało. Uzupełnić infrastrukturalne braki, by zapobiec przekładaniu spotkań, co w żużlu jest problemem, ale i też zabrać się na poważnie za szkolenie. Liczba licencji żużlowych nie jest jakaś szczególnie imponująca, raczej mamy trend spadkowy. Na dodatek, poza Polską, młodzi chętni do uprawiania tego sportu nie mają warunków. Młodzi Duńczycy, Szwedzi czy Anglicy nie mają dostępu do wielkich pieniędzy. My je mamy i musimy się tym podzielić jeśli za kilka lat nie chcemy się kisić we własnym sosie. Jakby PGE Ekstraliga nie zrobiła listy zakupów, to kasa poszłaby na podwyżki dla gwiazd Nikt tego głośno nie powiedział, ale podejrzewam, że Ekstraliga odgórnie postanowiła o przeznaczeniu części pieniędzy z telewizji na konkretne cele, bo jej władze doskonale wiedziały, że jak dadzą 6,5, to wszystko pójdzie do kieszeni zawodników. Zresztą żużlowcy negocjujący rok temu kontrakty mieli z tyłu głowy to, że ta nowa telewizyjna umowa wejdzie w życie, że kluby będą miały więcej pieniędzy. Po części z tego wziął się rekordowy kontrakt Bartosza Zmarzlika na poziomie 4,5 miliona złotych. Także z tego powodu mamy kilka umów na poziomie 2,5 miliona złotych. Nie mam problemu, z tym że zawodnicy zarabiają dużo. Parę złotych w jedną czy drugą stronę nie zrobi im jednak różnicy. Natomiast żużel bez wątpienia potrzebuje dopływu świeżej krwi. Pierwszy nabór do młodzieżowej Ekstraligi U-24 nie był doskonały, ale to dopiero początek. Jak już kluby pójdą po rozum do głowy, jak zrozumieją, że nie warto na szkoleniu oszczędzać (bo za kilka lat nie będzie komu robić igrzysk), to wtedy zmieni się podejście i marnego skautingu już nie będzie.