Jak się rozmawia z żużlowymi działaczami o krążących obecnie stawkach finansowych, to jedni mówią, że mamy najlepszą i najbogatszą ligę na świecie, więc trudno się dziwić, że rzucamy milionami. Inni jednak twierdzą, że jeszcze dwa, trzy takie sezony i trzeba się będzie zwijać. Niektórzy mówią o inflacji i pytają, skąd wziąć miliony Już teraz niektórzy drapią się po głowie, jak zdobyć kasę na kontrakty, gdy standardowa stawka za podpis dla gwiazdy, to milion złotych. Do tego trzeba dodać minimum 8 tysięcy za punkt. A przecież inflacja galopuje, na rynku mamy recesję i sponsorzy klubów już mówią, że nie wiedzą, ile będą mogli dać pieniędzy na żużel. Grono płaczących jest jednak niewielkie. Zdecydowana większość ma dumnie podniesione głowy i twardo licytuje na giełdzie. Przykład Dudka najlepiej to pokazuje. Nie dostałby przecież kosmicznych pieniędzy w Apatorze, gdyby nie to, że inni podbijali bębenek 5, czy nawet 6 milonów dla Zmarzlika z pewnością się znajdzie A Zmarzlik? Żeby było jasne, to ja mu tych 6, czy 7 milionów, które być może dostanie, absolutnie nie zazdroszczę. Ten facet, to jest prawdziwa maszyna do zdobywania punktów, najlepszy z najlepszych. Jakbym był prezesem klubu, to chciałbym go mieć w drużynie. Bo Zmarzlik kosztuje, ale na kimś takim świetnie się zarabia, osiągając sukces sportowy i przyciągając dodatkowych sponsorów. Jeśli więc Motor ma te pieniądze, ma te miliony na Zmarzlika, to w porządku. I nawet nie kupuję tego narzekania, że Motor robi zakupy pieniędzmi, które dostaje ze spółek skarbu państwa. Bo co z tego? Jakby inni mieli te spółki, to robiliby tak samo. Abstrahuję od tego, czy to jest dobre. I tak całkiem szczerze, to nie mam przekonania, że przy wielkich stawkach finansowych ta nasza liga żużlowa się zwinie. Słyszę to od 15 lat, a jednak liga jest, kwitnie, rozwija się. Jasne, są błędy, ale gdzie ich nie ma.