Szef firmy Anlas w informacji przesłanej polskim dystrybutorom produktu przekonuje, że z tureckimi oponami nie dzieje się nic złego. Mówi, ze Anlasy, które są dostępne na rynku nie są zbyt miękkie Iczytaj, nie ma żadego oszustwa). Zapewnia, że każda opona jest starannie sprawdzana przed wysyłką, że każda ma unikalny kod kreskowy. Ergun kwestionuje też metody badań twardości opon stosowane przez FIM i mówi, że zabranie przez Polaków zużytych opon do badania, to bzdura, bo takich opon się nie bada. Skracając myśl, menadżer tureckiej firmy śpiewa nam na ucho: nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało. Ja tego tłumaczenia jednak nie kupuję. Według mnie się stało. Patrzę na to, co robią z rywalami zawodnicy Betardu Sparty Wrocław. Oglądam też innych żużlowców jadących na Anlasie ze specjalnej edycji i mam deja vu. Identycznie wyglądało to na ubiegłorocznych rundach GP we Wrocławiu, czy na finale IMP w Lesznie. Zgadzam się z panem Turkiem co do tego, że zasadniczo jest lepiej niż przed rokiem. Nie jest jednak doskonale, skoro opony z jednej z partii odbiegają od normy o 10 stopni w skali Shore’a. Ktoś chyba tej jednej partii nie obejrzał dokładnie przed wysyłką. Właściwie to jak się czyta takie sformułowania, to aż ciśnie się na usta odpowiedź: a świstak siedzi i zawija je w te sreberka. Po ostatnim meczu Sparty w Toruniu powiedziano nam, że Maciej Janowski na próbie toru ruszał tak, że nawet dziecko trenera Tomasza Bajerskiego wyjechałoby szybciej spod taśmy. Jednak na trasie Janowski robił z rywalami, co chciał. Jak zauważył Marcin Kuźbicki, to nie on wybierał szybkie ścieżki, to ścieżki wybierały jego. Gdzie nie pojechał, frunął po torze. Niczego Janowskiemu nie ujmuję. Jest bardzo dobrym zawodnikiem. Jak jednak wytłumaczyć to, że Bartosz Zmarzlik, dwukrotny mistrz świata, też od jakiegoś czasu jeździ na oponach Anlasa, ale efekt nie jest taki sam. Zmarzlik musi się mocno nagimnastykować, żeby wyrwać rywalom punkty. Zmarzlik nie ma jednak opon ze specjalnej edycji. Daleki jestem od tego, żeby sugerować przekręt. Rok temu zdarzyła się wadliwa partia limiterów, więc teraz mogła się zdarzyć partia Anlasów, która daje ich posiadaczom przewagę nad konkurencją. Tym bardziej nie zgadzam się na tureckie zaklinanie rzeczywistości. Jeden z trenerów PGE Ekstraligi powiedział nam, że są Anlasy i Anlasy. I to się zgadza. Nie ma nic przeciwko Anlasowi. Niech walczy o żużlowy rynek, niech zawodnicy mają wybór. Jeśli jednak dzieje się coś, co budzi wątpliwości, to trzeba to sprawdzić, a nie opowiadać, że nic się nie stało. Rozumiem, że w żużlu, jak w każdym sporcie motorowym, trwa technologiczny wyścig. Skoro jednak mamy jasno wyznaczone normy, to tego się trzymajmy. Jeśli opona ma mieć określoną twardość, to niech ją ma. Swoją drogą, to ile zamieszania narobiła ta wadliwa partia Anlasa. Zmarzlik zgłupiał i rzucił w kąt Mitasa. Inni też zaczęli szukać jakichś sposobów na poprawę. Teraz okazuje się, że wszystko to nie miało sensu. Ze specjalną edycją wygrać nie mogli. I na koniec taka uwaga. Betard Sparta nawet jeśli wygrywała ostatnio z małą pomocą opony, to po zniknięciu cudownej partii, wcale nie straci mocy. Wrocławianie nadal będą piekielnie mocni. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji