Za rok wchodzi w życie nowa telewizyjna umowa. PGE Ekstraliga przez cztery lata będzie dostawała od Canal Plus 60 milionów złotych rocznie. Trzy razy więcej niż teraz. Więcej kasy dla Ekstraligi Żużlowej, to więcej kasy dla klubów, które dotąd kasowały maksymalnie 2,5 miliona złotych rocznie. Za rok dostaną blisko 6 milionów. Pytanie, czy aby na pewno je dostaną? Prezesi Ekstraligi Żużlowej mają oczy i uszy. Już wiedzą, że zawodnicy w związku z nowym telewizyjnym kontraktem liczą na znaczące podwyżki. Pojawiają się oferty na poziomie 2 milionów złotych za podpis i 10 tysięcy złotych za punkt. Ekstraliga wie też o prezesach, którzy rozważają wzięcie kredytu, by dopiąć tegoroczny budżet, bo liczą na to, że za rok łatwo takie zobowiązanie spłacą. Władze Ekstraligi nie chcą jednak, by ten nowy, gigantyczny kontrakt telewizyjny został przejedzony. Nie chcą podwyżek ani kredytów. Prezes Ekstraligi Wojciech Stępniewski już rozpisał klubom szczegółowy plan wydatków. Przed startem sezonu 2021 prezesi nie chcieli telemetrii. Tłumaczyli, że nie mają 60 tysięcy na ten cel. Za rok już nie będą mogli się tak tłumaczyć. Znajdą się też środki na kwestionowane dotąd przez niektórych inwestycje związane z odwodnieniem liniowym i plandekami. Duża kasa ma pójść także na stworzenie drużyn rezerw. Ekstraliga doskonale zdaje sobie sprawę, że zagraniczne talenty mogą się przebić tylko dzięki polskiej kasie. A jeśli za kilka, czy kilkanaście lat liga ma być nadal atrakcyjna, to będą potrzebne nowe gwiazdy. One mają się narodzić dzięki kasie z nowego telewizyjnego kontraktu. Ekstraliga plan na wydanie pieniędzy może przedstawić jeszcze w trakcie wakacji, być może po zakończeniu rundy zasadniczej. Oczywiście plan musi zostać zaakceptowany przez większość, ale prezes Stępniewski ma realne szanse, by przeforsować plan. Zwłaszcza że są tacy prezesi, którzy uważają rozrzutność w kontraktach za grzech. Ekstraliga do spółki z tymi prezesami może zdecydować, że nawet 50 procent z nowego kontraktu zostanie potraktowane jako inwestycja w przyszłość. Na bieżące wydatki kluby dostaną tylko odrobinę więcej niż dotychczas. A jeśli nie uda się podzielić kasy, tak jak będzie chciał tego prezes Stępniewski, to na stole pojawi się temat KSM dla drużyny. Skalkulowany na odpowiednio niskim poziomie sprawi, że kluby nie będą mogły zabijać się o gwiazdy, bo nie zmieszczą ich w składzie. Niektórzy będą wręcz musieli pozbyć się topowych zawodników. KSM to jednak ostateczność. Jeśli jednak nie zwycięży zdrowy rozsądek, to trzeba będzie po KSM sięgnąć. Zobacz nasz codzienny program o Euro - Sprawdź! Komentujemy każdy mecz Euro na żywo - Posłuchaj naszych relacji!