Zacznę od wyjaśnienia. W tym roku jest tak, że PGE Ekstraliga odwołuje mecze, jeśli w drużynie jest dwóch zakażonych z TOP5 lub dwóch juniorów z najwyższą średnią (mogą być też dwaj dowolni juniorzy, jeśli w kadrze jest trzech juniorów). Testy są przed każdym meczem, wykonują je kluby w placówkach, z którymi podpisały umowy. Były żużlowiec Krzysztof Cegielski zauważył, że lepiej by było, jakby wykonywanie testów nadzorowała PGE Ekstraliga, bo dwaj prezesi pochwalili mu się, że wiedzą, jak zmanipulować wyniki. Centrala się oburzyła, że to niemożliwe i wysłała Cegielskiego do prokuratury. Ja postanowiłem sprawdzić, czy to możliwe. Porozmawiałem z jednym z działaczy, który brał udział w tego rodzaju testach, by sprawdzić, czy gdzieś jest furtka, przez którą można przejść i odwołać mecz, którego z jakichś względów dana drużyna nie chce jechać. Okazuje się, że zmanipulowanie wyników jest prostsze niż by się to mogło komukolwiek wydawać.