Już w sobotę, 14 maja, na PGE Narodowym przekonamy się, czy Bartosza Zmarzlika czeka w tym roku spacerek po złoto, czy też jednak będzie to droga przez mękę. I to niekoniecznie z happy endem. Rywale Zmarzlika staną na głowie, żeby pokrzyżować mu szyki. Bartosz jest faworytem bukmacherów, ale konkurencja nie śpi. FIM usunął z Grand Prix ubiegłorocznych medalistów, ale ... Przed sezonem większość ekspertów, ale i też zwykli kibice, utrzymywali, że Zmarzlik nie będzie miał żadnego godnego przeciwnika. Uznano, że skreślenie przez FIM Artioma Łaguty (mistrz świata) i Emila Sajfutdinowa (brązowy medalista), to jak usunięcie tych dwóch najważniejszych przeszkód na drodze do złota. Jednak życie nie znosi próżni. Zmarzlik wygrał inaugurację GP 2022 w chorwackim Gorican, ale nie znaczy to, że w Warszawie będzie tak samo. Teraz to główni rywale podwójnie się zmobilizują. Zrobią wszystko, by dystans dzielący ich od Zmarzlika nie powiększał się, a raczej zmniejszał. Gdybym miał stworzyć listę tych, którzy mogą zaszkodzić Zmarzlikowi, to wpisałbym na nią Macieja Janowskiego, Mikkela Michelsena, Andersa Thomsena i Leona Madsena. Kolejność przypadkowa. Janowski musi uważać, żeby nie wpadać w dołki Janowski na swoją szansę czeka już bardzo długo, bo od 2015 roku jest stałym uczestnikiem cyklu. 8 rund wygrał, 24 razy był na podium, ale na koniec nigdy nie zajął miejsca wyższego niż czwarte. Były chwile, gdy jeździł tak, że był poza zasięgiem rywali. Po chwili wpadał jednak w dołek tak głęboki, że wszystko, co wypracował, uciekało. To pewnie kwestia psychiki. Jeśli Janowski jakoś ułoży sobie to wszystko w głowie, jeśli ustabilizuje formę, to bezwzględnie stać go na zdystansowanie Zmarzlika. W Warszawie Maciej był już dwa razy na drugim stopniu podium. Poza Polakiem Zmarzlik musi uważać na Duńczyków. Michelsen jest w zasadzie debiutantem, który dopiero drugi rok zaczyna jako stały uczestnik. Zaczął od trzeciego miejsca, czyli nieźle. Wielkie wrażenie robi też to, co MIchelsen wyczynia w Ekstralidze. Wspólnie z Maksymem Drabikiem prowadzi drużynę Motoru Lublin do kolejnych zwycięstw. Jest szybki, błyskotliwy, pomysłowy, ma to coś. Na inaugurację trzy razy wygrał ze Zmarzlikiem na jego torze. Dzięki temu nabrał jeszcze większej pewności siebie. Uwierzył, że można, a to dużo. Jednego z rywali Zmarzlik wyhodował na własnej piersi Janowski i Mchelsen to dwaj główni rywale Zmarzlika. Dwóch następnych czai się w drugim szeregu. Pierwszy z nich, Anders Thomsen, to wróg wyhodowany na własnej piersi. Thomsen jest klubowym kolegą Zmarzlika w Moje Bermudy Stali Gorzów. Jest nieco szalony, wyluzowany, ale i też absolutnie zdolny do wielkich rzeczy. A silniki Krzysztofa Jabłońskiego wyjątkowo mu służą. Podobnie jak Madsenowi służą silniki Flemminga Graversena. Zmarzlik już raz miał przez Madsena podniesione ciśnienie. W sezonie 2019 Leon niemal do samego końca, do przedostatniego biegu, deptał mu po piętach. W 2019 Leon wygrał zresztą inaugurację na PGE Narodowym. Ostatnie dwa lata nie były dla niego tak udane (5 i 7 miejsce), ale z tym gościem trzeba się liczyć. PS. Najbardziej byłbym zadowolony, gdyby na PGE Narodowym, w morzu polskich flag, doszło do bratobójczej walki Zmarzlika z Janowskim. Wciąż ma świeżo w pamięci sezon 2010, gdy Tomasz Gollob, walcząc o złoto, najbardziej musiał uważać na Jarosława Hampela. Pamiętam doskonale, jak w 2011 w Lesznie dwaj wymienieni zapomnieli w finale o bożym świecie. Skupili się na sobie i tak się cięli, że pogodził ich ten trzeci, czyli Nicki Pedersen. Był niedosyt, ale nie ulega wątpliwości, że w tamtej potyczce polskich gladiatorów było coś pięknego. Inni stanowili dla nich tło. Po finale mówiło się tylko o wojnie polsko-polskiej.