Bewley jechał dobrze i wyglądało na to, że ma naprawdę sporą szansę na finał w Warszawie. W trakcie swojego półfinału miał jednak potężnego pecha. Fredrik Lindgren stracił panowanie nad maszyną i zaczął niemal lecieć w kierunku Brytyjczyka. Bewley rzecz jasna zamknął gaz, bo co miał zrobić. Spadł na ostatnie miejsce i na tym skończyła się jego przygoda w Warszawie 2023. W odczuciu wielu osób ten bieg był zdecydowanie do przerwania. Uważał tak również sam Bewley, który po zakończeniu wyścigu wymownie gestykulował w kierunku arbitra. Ten jednak pozostał niewzruszony i zaliczył wyniki biegu. Bewley długo tego nie rozpamiętywał i już w wywiadzie chwilę później mówił o swoich błędach na trasie. Fakty są jednak takie, że w dużym stopniu to właśnie przez Lindgrena stracił szansę na coś więcej. A Szwed następnie okazał się najlepszym żużlowcem dnia. Prawie staranował Bewleya. Potem wygrał zawody Lindgrena tak naprawdę należało wykluczyć z półfinału i niejeden sędzia taką właśnie decyzję by podjął. Szwedzki zawodnik miał jednak sporo szczęścia, które zresztą było z nim do końca zawodów. W finale jechał drugi, nie mając szans na dogonienie prowadzącego Jacka Holdera. Upadł jednak Jason Doyle, dzięki czemu wyścig pojechał jeszcze raz. W powtórce Lindgren okazał się już najlepszy i to on wygrał najbardziej prestiżową rundę w sezonie. Swoją drogą Lindgren na Warszawę ma jakiś wybitny patent. Odkąd turnieje organizowane są w polskiej stolicy, to właśnie on najczęściej stał na podium. Niezależnie od tego, w jakiej akurat jest formie, z Lindgren w Warszawie zawsze trzeba się liczyć. W sobotę znów to udowodnił. Szwed jak zwykle będzie groźny dla największych w stawce. To tym bardziej duże osiągnięcie, że jeszcze kilka miesięcy temu rozważał zakończenie kariery z powodu powikłań po chorobie.