Arged Malesa Ostrów Wielkopolski rozpoczęła swą przygodę z PGE Ekstraligą od widowiskowej klapy. Została rozgromiona na własnym torze przez ZOOLeszcz GKM Grudziądz 55:35. Ich - bardzo niskie już wcześniej - szanse na utrzymanie w elicie stopniały tym samym jeszcze bardziej. - Liczyliśmy na zwycięstwo, ale no cóż, okazało się zupełnie inaczej. Nie zamierzamy niczym usprawiedliwiać tej porażki. Byliśmy po prostu dużo słabsi - przyznaje nam bez bicia trener Mariusz Staszewski. Staszewski nie szuka wymówek Część ekspertów usiłuje bronić ostrowian warunkami atmosferycznymi. Sugerują oni, że przykrycie toru plandeką odebrało podopiecznym Staszewskiego ich największą broń, atut własnego obiektu. - Może i ta plandeka nam nie pomogła, ale nie zamierzamy się nią usprawiedliwiać. Nie wychodziło nam nic. Starty, jazda taktyczna, absolutnie nic. Byliśmy słabsi i pozostaje nam pogratulować rywalom - odpowiada jednak z pokorą trener. Juniorów zjadła trema Jak słyszymy w ostrowskim środowisku, beniaminek nie zamierza jeszcze składać broni w walce o utrzymanie się w elicie. W Wielkopolsce wciąż jeszcze mocno liczą na formację młodzieżową, która w starciu z GKM-em nie spełniła pokładanych w niej nadziei. - To są bądź co bądź juniorzy. Też czuli ciśnienie, odczuwali przez całą zimę, że czeka ich Ekstraliga. Może troszeczkę zjadła ich trema, ale myślę że w kolejnych spotkaniach będzie już dużo lepiej - zapowiada Staszewski. Wszystko wskazuje na to, że w nadchodzącym spotkaniu do składu Arged Malesy powróci Nicolai Klindt, który zastąpi tragicznie wolnego w niedzielę Oliviera Berntzona. Szwed wystąpił co prawda w biegu nominowanym, ale jeszcze w czwartej serii startów był zastąpiony przez rezerwowego Tima Soerensena. - No już nie było komu jechać - tłumaczy nam trener. - Skoro jest dwóch zawodników, którzy punktują, to co można zrobić? Myślałem, że może Tim Soerensen odpali, ale jak widać trochę mu jeszcze brakuje. Nie chcę jeszcze mówi o tym czy będziemy dzwonić do Nicolaia Klindta. Zobaczymy - odpowiada enigmatycznie. Chris Holder - książę jest głodny zemsty Ostrowianie w zakulisowych rozmowach wypowiadają się ze sporym optymizmem o nadchodzącym spotkaniu w Toruniu. Tamtejszy For Nature Solution także zaliczył solidną wtopę na starcie sezonu. We Wrocławiu z ledwością przekroczył "granicę przyzwoitości" zdobywając zaledwie 31 punktów. Beniaminek ma nad nimi wyraźną przewagę w formacji juniorskiej, jest też wzmocniony człowiekiem, który torunianom ma bardzo dużo do udowodnienia - Chrisem Holderem. Australijczyk przed laty określany był "księciem Motoareny". Spędził w Toruniu kilkanaście sezonów, przez lata stanowił o sile Unibaksu, ale po słabszej dyspozycji w ostatnich latach państwo Termińscy rozstali się z nim bez większych sentymentów. Holder w spotkaniu z GKM-em imponował ambicją, uporem i dawno nie widzianą u niego walecznością. Kiedy podbudowany chęcią zemsty wjedzie na ukochany przez siebie tor, co niektórzy torunianie mogą zacząć pluć w sobie brody. Ostrowianie nie są naiwni. Nikt w klubie nie ryzykuje stwierdzenia, że na teren Apatora drużyna jedzie po zwycięstwo. Uważają jednak, że na Motoarenie spokojnie są w stanie zdobyć wystarczająco dużo punktów, by móc myśleć o bonusie za lepszy bilans dwumeczu. Wszak domowy tor nie powinien już zaskakiwać ich tak jak w meczu z GKM-em. Ich przygoda w PGE Ekstralidze nie skończyła się na inauguracji.