- Podobno masz pomagać reaktywowanej Fundacji Pomocna Dłoń. Czy to prawda? - Jeżeli chodzi o zarządzanie, to raczej nie. Nic takiego nigdy nie powiedziałem. Gdybym mógł przydać się w jakikolwiek sposób fundacji, to oczywiście chętnie jej pomogę, ale na pewno nie w kwestiach prowadzenia całości. Nie mam pomysłu na fundację, nie zastanawiałem się nad tym, ale wiem, że taka inicjatywa istnieje i bardzo ją pochwalam. Być może ktoś będzie miał plan, jak można byłoby wykorzystać moją osobę w funkcjonowania fundacji. - Kiedyś w polskim żużlu Fundacja Pomocna Dłoń zrobiła wiele dobrego, ale czy obecnie - twoim zdaniem - będzie miała poparcie wśród klubów i zawodników? - Nie wiem jak to kiedyś funkcjonowało i jak może być teraz. Dla mnie najważniejsze jest to, aby fundacja pomagała zawodnikom. Jeśli chociaż jednemu udzieli pomocy w powrocie do zdrowia lub normalnego funkcjonowania, to będę bardzo zadowolony. - Po tragediach Kenny Olssona i Michala Matuli głośno było o poprawie bezpieczeństwa na torach. Jest jesień i nie słychać o konkretach... - To prawda, ale tak to już zawsze było, że mówiło się o tym, gdy pojawiały się kontuzje, wypadki i tragedie. Jakiś czas temu, gdy było o tym głośno, mówiłem, że nie powinniśmy siedzieć w tym samym gronie, w którym siedzieliśmy, bo to, co mówimy i tak nie ma żadnego znaczenia oraz wpływu na rzeczywistość. Wydaje mi się, że wszystko się sprawdziło i teraz będziemy chyba czekać na kolejne tragedie. - Czy masz jakieś pomysły na to, w jaki sposób zainspirować władze polskiego żużla do zmian poprawie bezpieczeństwa na torach żużlowych? - Mówiłem o tym już bardzo dużo. Mam nadzieję, że ktoś w końcu podejmie jakieś zmiany w tym kierunku. Z tego co słyszałem od osób zarządzających polskim żużlem, są pomysły. Kwestia powołania komisji, która analizowałaby wypadki jest dobrym przykładem. Będziemy więc czekać na zmiany. - W Anglii z powodzeniem funkcjonuje związek zawodowy żużlowców, u nas ciągle jest to w sferze pomysłów... - Nie tylko był pomysł powołania stowarzyszenia żużlowców, ale ono funkcjonowało przy moim udziale i moich najbliższych współpracowników. Zorganizowaliśmy też pierwsze spotkanie, ale wówczas niewielu zawodników skorzystało z zaproszenia. Niestety, na tym się skończyło. Bodajże jeden lub dwóch żużlowców było zainteresowanych tą inicjatywą. Mogę na tej podstawie wysunąć wniosek, iż zawodnicy nie przejawiają ochoty, żeby cokolwiek zrobić w tym kierunku. Do momentu, gdy każdy z żużlowców będzie mówił innym głosem, nie spodziewam się radykalnych zmian. - Ale zabierają głos - przykład Karola Ząbika, który postuluje zaostrzenie przepisów. - Często jest tak, że zawodnik mówi o czymś w danym momencie, gdy mu to pasuje. Często jest też tak, iż w chwilach przykrych żużlowcy przypominają sobie o tym, że dobrze byłoby, gdyby ktoś się za nimi wstawił. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK