Informowaliśmy już o tym, że Apator złożył Sławomirowi Drabikowi propozycję pracy z toruńską szkółką. Człowiek, który jest legendą Włókniarza, zastanawia się nad ofertą. W Częstochowie nie ma dla niego miejsca. Tak przynajmniej twierdzi on sam. Drabik udzielił nam wywiadu, w którym przyznał, że jego syn Maksym zażyczył sobie w rozmowach kontraktowych zwolnienie ojca. Wymienią trenera Drabika na dyrektora Gałandziuka? Kibice w Częstochowie wciąż są w sprawie Drabików podzieleni, ale w zasadzie wszystko jest w tej sprawie jasne. Sławomir szuka klubu i jeśli nie przyjmie oferty Apatora, to znajdzie się ktoś inny. Tymczasem Włókniarz jest o krok od wzmocnienia sztabu człowiekiem z Toruniu. Chodzi o Krzysztofa Gałandziuka, który rok temu przychodził do Apatora i mówiono, że ma poukładać sprawy organizacyjne i pion szkoleniowy. Szybko okazało się, że niemożliwa jest współpraca Gałandziuka z trenerem Tomaszem Bajerskim. Z Robertem Sawiną, który przyszedł na miejsce Bajerskiego, miało być inaczej. Finalnie to Sawina poprosił, żeby Gałandziuka nie było w parku maszyn na drugim półfinałowym meczu z Motorem Lublin. Wtedy też były już dyrektor Apatora dostał od pani prezes Ilony Termińskiej telefon z informacją, że nie musi już świadczyć pracy. Gałąndziuk w Apatorze nie miał lekko Trudno dziś jednoznacznie ocenić pracę Gałandziuka w Toruniu. Od ludzi z Apatora raczej nie dostaje pochwał, ale wiemy też, że pracował w trudnych warunkach i na bardzo gorącym terenie. Zdarzało się, że ktoś na niego doniósł, gdy pojawił się w klapkach na stadionie. Ktoś uznał, że strój dyrektora Gałandziuka może oznaczać karę dla klubu, gdyż regulamin jasno określa, co można nosić przed i w trakcie zawodów. Tyle że dyrektor chodził w klapkach w czasie, gdy nie stanowiło to problemu. W Częstochowie, jak wynika z naszych informacji, Gałandziuk miałby zastąpić Jarosława Dymka w roli kierownika drużyny. Sztab Włókniarza jest bardzo delikatny. Najwyraźniej prezes Michał Świącik uznał, że przydałby się ktoś, kto będzie mocniej walczył o interes klubu z osobami funkcyjnymi. Poza wszystkim Gałandziuk może być tą osobą, która dotrze do Maksyma Drabika, gdy ten już zostanie zawodnikiem Włókniarza. Obaj współpracowali we Wrocławiu, więc Gałandziuk poznał młodego Drabika na wylot. Z Motoru Lublin docierają sygnały, że Drabik jest trudny w prowadzeniu, więc ta wiedza może się przydać. Czytaj także: Przez ten ruch przegrali finał i złoto? Kosztowna wycieczka