Michał Konarski, Interia: W Rzeszowie z wielką pompą zbudowano zespół na sezon 2023. Są mocne nazwiska, są duże nadzieje. Jak się pani podoba ten projekt? Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów: Dobrze, że są ludzie, którzy chcą przywrócić klubowi walkę o najwyższe cele. Kibice z pewnością na to czekają. Rzeszów to miasto z wielkim głodem speedwaya, zwłaszcza po tylu chudych latach. Na pewno kibicuję temu projektowi. W dzisiejszych czasach nie jest łatwo prowadzić klub. Pojawiają się opinie, że reszta ligi nie ma o co jechać, bo Stal i tak wygra to w cuglach. - Nie takie przypadki już w życiu widziałam. Dream-teamy nie zawsze jadą na miarę oczekiwań. W Rzeszowie faktycznie zmontowano mocny zespół, ale nic samo się nie wygra. Wydaje się, że zawodnicy są mocni, a klub dobrze przygotowany, ale to trzeba jeszcze udowodnić na torze. Kiedyś w Stali mieliśmy chociażby takie nazwiska jak Greg Hancock i czy to powodowało, że mecze same się wygrywały? Nie. Pozostaje poczekać na sezon i przekonać się, na co stać tę drużynę. Osobiście gdy patrzę na ten skład, to mam wątpliwości odnośnie do dwóch zawodników. Rafał Karczmarz i Jonas Jeppesen chyba sami nie do końca wiedzą, co chcą w życiu robić. - Spotykałam się już z wieloma zawodnikami, którzy z różnych względów chcieli kończyć karierę. Niektórzy to robili, inni nie. Moim zdaniem na przykład Rafał Karczmarz potrafi jeździć na żużlu, więc skoro podjął się tego wyzwania jakim jest kontrakt w Stali, wie co robi. Może i liderem nie będzie, ale z drugiej strony, kto wie? Miewaliśmy już żużlowców, którzy odpalali i jechali znacznie lepiej niż oczekiwano. Wszystko zależy od tego, jak do wszystkiego podejdzie zawodnik i jakie warunki zapewni mu klub. Zarówno Karczmarz, jak i Jeppesen punktować potrafią. Kwestia motywacji. Wizerunkowo na Stal cieniem kładzie się strata dwóch juniorów - Bańbora i Bańdura. Obaj w młodym wieku już odeszli do innych klubów, a talent mają. - Niewątpliwie mają. Akurat ich obu miałam okazję oglądać na żywo i naprawdę fajnie jeżdżą. Z pozycji klubu ich odejście na pewno nie jest fajne. Patrząc jednak od strony zawodnika, to szansa na rozwój. Pojeżdżą na innych torach. Niewykluczone, że jak Stal pójdzie wyżej sportowo, to któryś wróci. Żużel nie kończy się na tym sezonie, więc absolutnie nie jest powiedziane, że to rozstanie ostateczne. Jestem ciekaw, czy pani osobiście odgrywa jakąś rolę w tej nowej Stali Rzeszów. Cała sprawa jest nieco owiana tajemnicą. - Zawsze staram się pomagać na tyle, ile jestem w stanie. Kibicuję Stali, Motorowi i Wilkom. Tu przeważa lokalny patriotyzm, a ja lubię ambitnych ludzi, którzy właśnie w tych klubach działają. Na ile będę zaangażowana, to się jeszcze okaże. Sprawa jest otwarta. Wspomniała pani o Lublinie i Krośnie. Rzeszów trochę został za nimi. Oni mają PGE Ekstraligę, a Stal jest w 2. Lidze. Jeszcze kilka temu to byłoby nie do pomyślenia. - Zdecydowanie, tutaj Stal obecnie odstaje. Mało kto kiedyś przypuszczał, że Stal z Unią Tarnów będzie miała derby w 2. Lidze. Podobnie mało kto spodziewał się mistrzostwa Motoru czy awansu Wilków. Cieszmy się, że dzieją się takie rzeczy. Niestety Rzeszów aktualnie jest w 2. Lidze, ale po prostu nadeszły takie czasy. Nic nie jest jednak dane na zawsze. Fortuna kołem się toczy. Swoją drogą, ten błyskawiczny rajd Wilków może być dla Stali motywacją. Da się bardzo szybko z dna dostać do PGE Ekstraligi. - Motor miał podobną historię. Klubu nie było, a nagle jest mistrzostwo Polski. Sportowo te drużyny po prostu sobie to wywalczyły. Taką drogę trzeba docenić, bo nikt nikomu tu nie dał niczego za darmo. Te kluby zwyczajnie dzięki swojej postawie są tu, gdzie są. Wierzę, że Stal powtórzy tę historię. Kiedyś była pani prezesem Stali. Wielu tych, którzy kiedyś działali przy żużlu mówi, że już by nie wrócili. Odechciało im się. U pani też tak jest? - Był okres, w którym czynnie zajmowałam się żużlem, poświęcając mu dużo czasu, kosztem życia prywatnego. Przyszedł jednak teraz taki moment, w którym jestem tak zaangażowana w swoją działalność, że zwyczajnie nawet mając możliwość, nie miałabym czasu na żużel w takim zakresie, jak wcześniej. Ten etap u mnie się zakończył. Te czasy nie różnią się za bardzo od tych, w których ja byłam prezesem. Zawodnicy też dogadywali się w pięciu klubach, a szli do szóstego. To jednak nie jest ich wina. Wykorzystują to, że jest na nich tylu chętnych. Oni dyktują warunki, mają żądania. Prezesi te żądania spełniają, a zawodnicy nie są idiotami, by z tego nie skorzystać. Żadne sztuczne twory nic tu nie dadzą. Wolny rynek. Brakuje jednak długofalowego pomysłu na ten sport. Bawimy się, karuzela się kręci. A co będzie jutro? Nie wiemy, o tym się nie myśli. Na razie są pieniądze, a jak jutro ich nie będzie, to przecież może znajdzie się jakiś sponsor? Tak to wygląda. Poza tym żużel traci na popularności. Tak naprawdę to stał się już nasz narodowy sport, a patrząc na frekwencję podczas GP w innych krajach, można być załamanym. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata