Mateusz Wróblewski, INTERIA: Co może pan powiedzieć po pierwszych dniach spędzonych w leszczyńskim klubie? Jak przyjęli pana koledzy z drużyny? Andrzej Lebiediew, UNIA LESZNO: - Wszystko jest okej. Dookoła klubu są dobrzy, mili ludzie. Mi zawsze wszystko pasuje. Jestem koleżeńskim człowiekiem, więc z każdym znajdę wspólne język. Znamy się z innymi zawodnikami z zawodów indywidualnych. Zawsze miło było ich spotkać i pogadać. Nie stresowałem się przyjęciem, bo w Lesznie panuje rodzinny klimat, który tworzą zawodnicy jeżdżący dla klubu. Bazę sprzętową przenosi pan do Leszna? - Nigdy nie miałem bazy w Polsce i to się nie zmieni. Jak trzeba będzie dłużej zostać w Polsce, a taka sytuacja będzie miała miejsce choćby na początku sezonu, gdy treningów będzie dużo, to poproszę o jakieś miejsce w klubie, gdzie będę mógł zostawić sprzęt, popracować i mam nadzieję, że jakiś kąt się znajdzie dla mnie. Zazwyczaj staram się wracać do domu. Był pan kapitanem Wilków Krosno. Jak podsumuje pan okres spędzony na drugim końcu Polski? - Super. To bardzo miłe wspomnienia, które związane są z ludźmi, stadionem i wszystkim, co tam się działo. Przeżyliśmy fajne, niezapomniane chwile, ale także te smutniejsze, co miało miejsce w minionym sezonie. Większość była jak najbardziej na plus, a te lata, co spędziłem w Krośnie będę wspominał miło i na pewno z uśmiechem na twarzy będę tam wracał. Zmiany w systemie rozgrywek? To dobry krok Pół żartek, pół serio, Wilki Krosno szybko wróciły do Ekstraligi, ze względu na ujednolicenie nazewnictwa lig. Pana zdaniem to dobry krok, że żużel idzie w stronę profesjonalnego sportu? - Nie mi to oceniać, ale 1. Liga stała się ligą zawodową i to jest jak najbardziej na plus dla klubów i dla polskiego żużla. Widzimy, jak rozwinęła skrzydła Ekstraliga pod kierownictwem spółki Ekstraligi, także nic więcej, tylko oczekiwać takich sukcesów na zapleczu najlepszej ligi świata. Jest pan zwolennikiem zmian, które zajdą od 2025 roku? Mam na myśli system rozgrywek i play-off oraz play-down. - Te zmiany oznaczać będą atrakcyjniejszy system rozgrywek w szczególności dla kibiców. Po rundzie zasadniczej nic nie będzie przesądzone. Wszystko może się obrócić do góry nogami. Piąty zespół może spaść z ligi. To ma też swoje minusy, po części to nie fair. - Dlaczego? Dla mnie jako zawodnika to dodatkowa motywacja. Każdy zespół pojedzie dodatkowe mecze. To super sprawa dla kibiców, zawodników, klubów i telewizji. Wydaje mi się, że to też pokłosie tego, że ludzie naciskali na 10-zespołową Ekstraligę. Została przedstawiona alternatywa do tego rozwiązania. Myślę, że każdy będzie zadowolony. Dla zawodników to ułatwienia także z tego względu, że łatwiej zaplanować budżet. W obecnym systemie rozgrywek nie wiadomo, czy drużyna awansuje do play-off. W zmodernizowanym doskonale wiadomo, że po rundzie zasadniczej czekają kolejne wyzwania. - Tak dokładnie jest. Na tym zyska każdy. Kibice, zawodnicy, kluby i telewizja. To bardzo dobre posunięcie. Ma ambitne cele, ale w mistrzostwach świata się jeszcze nie zadomowił Kto będzie pana tunerem w przyszłym sezonie? - W tym aspekcie nic się nie zmienia. Od lat współpracuję z tymi samymi ludźmi. Współpracuje z Ryszardem Kowalskim i Ashley’em Holloway’em. Nie żongluję silnikami. Ufam tym ludziom i cenię ich. Tak to pozostanie. Jakie cele stawia pan przed sobą w nadchodzącym sezonie? - Zawsze stawiam sobie cele. Na pewno Grand Prix to duże wyzwanie przede mną. Mam dużą szansę na pokazanie się w tym gronie. Wiadomo, że utrzymanie to cel, ale być w top 8 też nie będzie najgorzej. Z kolei w cyklu SEC moim celem jest medal. Chcę punktować jak najlepiej dla zespołów w Polsce i Szwecji. Zadomowił się pan już w cyklu Grand Prix? Kilka rund już za panem. - Zadomowiony jeszcze nie. Cały czas podchodzę do tych boksów i myślę "kurczę, jestem w tym miejscu?! Super sprawa". Czułem się w ostatnich rundach, że jestem z boku mistrzostw świata. Teraz też nie dociera do mnie, że jestem pełnoprawnym uczestnikiem Grand Prix. Niezbyt dużo zawodników może się pochwalić tym, że startowało w GP w swojej karierze. Niektórzy przez całą karierę jeździli świetnie, a szansy w mistrzostwach świata nie dostali. Jestem szczęściarzem, że będę mógł tam pojechać. Mam nadzieję się tam zadomowić. Co za słowa trzykrotnego mistrza świata o Polaku! Pobije wszystkie rekordy Zastąpi Pawlickiego w jego roli Po odejściu Piotra Pawlickiego z Unii Leszno wielu kibiców narzekało, że nie ma w zespole postaci z takim charakterem, który zamknie rywalowi bandę. Pan taki będzie? - Lubię pojechać ostrzej i zawalczyć. Dla mnie nie ma problemów i sentymentów. Jak jestem szybki, to nic nie robię na siłę, ale nie przymknę gazu i będę jechał do końca, także na to kibice mogą liczyć. Mam taki charakter, że lubię oddać innym. Tor w Lesznie pozwala na ostrzejszą walkę, linii jest dużo. To mi odpowiada. Jak będą wyglądały pana przygotowania do sezonu? - Po tylu latach kariery ma się sprawdzony system. Co roku biorę poprawki i go udoskonalam, znajduję też coś nowego, ale fundamenty są od lat takie same. Nigdy nie miałem problemów z formą fizyczną. Czy jechałem na twardych torach, czy na wymagających i dziurawych. Sił nigdy nie brakowało.