Rok temu Patrick Hansen na ponad miesiąc przed końcem sezonu dogadał się z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Klub chciał mieć pewność, że żużlowiec nie zmieni zdania, więc Hansen podpisał umowę ze sponsorem Stali na 150 tysięcy złotych. Te pieniądze oczywiście od razu dostał, ale prawdziwym zabezpieczeniem jego przyszłego kontraktu był zapis, że gdyby jednak się rozmyślił i nie zdecydował na przenosiny do Gorzowa, to musi oddać nie 150, lecz 300 tysięcy złotych. Arged Malesa nie chciała odkręcać sprawy Hansena Gdy na początku października 2021 Arged Malesa z Hansenem w składzie wywalczyła awans do PGE Ekstraligi, to Duńczyk nie miał już odwrotu. Klub badał temat, ale ostatecznie uznano, że lepiej wziąć Matiasa Nielsena, niż płacić ekstra-kasę za Hansena Umowy na sponsora nadal oczywiście funkcjonują, ale słyszymy też o innym patencie klubów, który można nazwać pożyczką na duży procent. W tym przypadku to już nawet sam klub może takiej pożyczki udzielić, a w jednym z punktów umowy zrobić zapis, że zwrot z wysokim procentem wchodzi w rachubę, jeśli żużlowiec jednak nie zmieniłby zdanie i nie zdecydował się do nich przyjść. Oczywiście oprocentowanie jest takie, że włosy na głowie stają dęba. Pożyczka na procent, czyli skuteczny sposób na zawodnika Oczywiście na takie numery z pożyczką mogą sobie pozwolić kluby mające jakieś nadwyżki i bogatych sponsorów. Jeśli ktoś żyje od pierwszego do ostatniego, to pozostają mu tradycyjne formy, czyli papier ze spisanymi warunkami plus podpisy. To jednak nie zawsze działa. W tym roku z takiej umowy wycofał się Andres Lyager (zamienił ROW Rybnik na Abramczyk Polonię Bydgoszcz), w poprzednim Emil Sajfutdinow (zostawił Fogo Unię Leszno i przeniósł się do For Nature Solutions Apatora Toruń). Za rok żadne numery nie będą już nikomu potrzebne, bo żużlowe władze wymyśliły prekontrakty, które będzie można podpisywać od 15 czerwca i w ciągu trzech dni składać w organie zarządzającym daną ligą. Za zerwanie takiej umowy będą groziły kary. Teraz jest tak, że gdy ktoś ma papier, to może tylko pomstować na zawodnika, który okazał się mało poważny. No i ważna sprawa na koniec. Prezes Motoru Lublin po finale puszczał oko do kibiców, a my wiemy, że próbował odkręcić przenosiny Mikkela Michelsena do zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa. To się nie udało. Trudno nam jednak powiedzieć, który ze sposobów na zawodnika wykorzystał Włókniarz. W klubie nie chcieli tego zdradzić. Czytaj także: Polskie kluby rzuciły się na duńską gwiazdę. Co ugrają?