W Lesznie wywalczył 13 punktów, a w Grodzie Kopernika 10 "oczek". "Cieszę się, że od początku kariery jestem z Unią. Osiągnęliśmy piękny sukces i to jest wspaniałe. Jechaliśmy z takim nastawieniem, że uda nam się wywalczyć to złoto. Mieliśmy 8 punktów zaliczki, co nie stanowiło ani dużej ani małej przewagi. Wierzyliśmy jednak cały czas, że jesteśmy dobrym zespołem i stać nas na wybronienie tego rezultatu. Tak też się stało" - powiedział nam Damian Baliński. Finałowe potyczki stały na niezwykle wysokim poziomie. W Lesznie torunianie początkowo objęli prowadzenie, by w końcowej fazie meczu oddać je na korzyść miejscowych. W Toruniu od początku górą byli goście z szarżującym bykiem na plastronie, ale w połowie meczu "Aniołom" udało się odrobić straty. Końcówka znów należała jednak do leszczynian, którzy wygrali 46:44 za sprawą zwycięstwa Leigh Adamsa i Damiana Balińskiego nad Ryanem Sullivanem i Wiesławem Jagusiem w ostatnim biegu. "Gdy po 14 wyścigu wiadomo było, że złoto pojedzie do Leszna, można było odetchnąć z ulgą" - mówi Baliński" - Spotkały się na koniec sezonu dwa bardzo dobre zespoły. Dziękuję i gratuluję kolegom z Torunia, bo moim zdaniem zarówno w Lesznie, jak i w Toruniu stworzyliśmy piękne widowiska". Baliński, który przez lata pełnił funkcję kapitana "Byków" nie ukrywa, że przed rewanżem z "Aniołami" nie brakowało obaw. Największe wiązały się oczywiście z kontuzją Jarosława Hampela. "Małemu" odnowił się uraz ręki. Kość, którą złamał w końcówce lipca na skutek zbyt wczesnego powrotu na tor pękła i jazda na motocyklu okazała się niemożliwa. "Stworzyliśmy dobry i zgrany zespół, co stanowiło klucz do zwycięstwa. Obawy przed meczem były wielkie. Absencja Jarka Hampela niepokoiła, bo to przecież jeden z czołowych punktów zespołu. Na szczęście uzupełnialiśmy się fantastycznie i to nas poprowadziło do tytułu drużynowych mistrzów Polski" - podsumowuje Damian Baliński. Konrad Chudziński