Jacek Gollob to nie tylko brat byłego mistrza świata na żużlu, ale także bardzo utytułowany zawodnik, który niejednokrotnie sięgał po medale różnej maści mistrzostw. Karierę zrobił przede wszystkim na krajowym podwórku, gdzie przez lata należał do ścisłego grona najlepszych polskich żużlowców. Z bratem Tomaszem przez lata tworzyli nierozłączny duet. W obronie brata ruszył na rywala z pięściami O tym, jak bliska relacja łączy obu panów niech świadczy najlepiej sytuacja z 2004 roku podczas meczu Unii Tarnów z Apatorem Toruń. W czternastym biegu dnia na tor po śmiałym ataku Tomasza Bajerskiego (zawodnika gości) upadł Jacek Gollob. Cała sytuacja wyglądała bardzo groźnie. Za chwilę z parku maszyn wybiegli przedstawiciele obu ekip, a wśród nich zdenerwowany Tomasz. Najlepszy polski żużlowiec w tamtym czasie nie zważając na nic ruszył w kierunku Bajerskiego bez wahania uderzając go w głowę. Żużlowiec Apatora miał na głowie kask, więc na szczęście nie stało mu się nic poważnego. Takie obrazki to jednak rzadkość na żużlowych torach. Panowie po całym zajściu spotkali się ze sobą w sądzie, a Tomasz został zawieszony i musiał zapłacić karę finansową. Sprawa mocna rozgrzała media. Swoją drogą polscy prezesi, którzy niegdyś marzyli o ściągnięciu do swojego klubu Tomasza doskonale wiedzieli, że w grę wchodzi tylko "pakiet", czyli kontrakt również dla jego starszego brata. Kiedy w 2004 roku Unia Tarnów, ówczesny beniaminek Ekstraligi, przeprowadzała sensacyjny transfer braci Gollobów, cała żużlowa Polska była w szoku. Ten duet wydawał się nie do wyciągnięcia z ich macierzystej Polonii Bydgoszcz, a jednak hit transferowy doszedł do skutki. Nie wszyscy wiedzą jednak, że Unia początkowo chciała mieć w drużynie tylko Tomasza. Ten przekazał jednak prostą wiadomość - albo przychodzi razem z bratem, albo nie ma tematu. Ostatecznie tarnowianie sięgnęli głębiej do kieszeni i zrealizowali te transfery. Na pewno nie żałowali, bo z Gollobami w składzie zaczęła się złota era Unii Tarnów. Cała żużlowa Polska podpatrywała Gollobów Gdziekolwiek Tomasz i Jacek nie pojawiali się na zawodach, tam zawsze wywoływali specjalne poruszenie. Niektórzy rywale patrzyli na nich z byka. W tamtych czasach panowało określenie "klan Gollobów". Chodzi o zamknięty i hermetyczny team, którzy tworzyli bracia wspólnie ze swoim ojcem Władysławem i ścisłym gronem zaufanych ludzi. Na torze potrafiły dziać się cuda. Obaj zawodnicy rozumieli się ze sobą bez słów. Razem w parze wygrali mnóstwo biegów. Jacek uchodził za specjalistę od jazdy przy krawężniku, a Tomasz pod samą bandą. Tak ogrywali swoich rywali. Jacek Gollob był w cieniu swojego brata, ale nie sposób docenić skali jego osiągnięć. Jest srebrnym medalistą Drużynowych Mistrzostw Świata z 1994 roku. Dwukrotnie zdobywał tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Wielokrotnie sięgał po medale Drużynowych Mistrzostw Polski, Mistrzostw Polski Par Klubowych oraz innych prestiżowych zawodów na arenie krajowej. Ma za sobą dwa starty w cyklu Grand Prix, ale akurat w rywalizacji o mistrzostwo świata nigdy nie błysnął.