Pani Monika Cymańska, była partnerka Tomasza Bajerskiego, w wywiadzie udzielonym Interii wyznała, że ten jest jej winny 30 tysięcy złotych, a na dokładkę ma spłacić 200 tysięcy złotych zaległego kredytu, który Cymańska miała zaciągnąć na rozkręcenie firmy transportowej Bajerskiego. Prezes eWinner Apatora stawia warunki, a Tomasz Bajerski mówi, że go nie wysłuchano To w związku z tym wywiadem Ilona Termińska, prezes eWinner Apatora Toruń wezwała Bajerskiego na rozmowę. Dała mu czas do końca stycznia na uporządkowanie swoich spraw finansowych i zawarcie ugody z panią Cymańską. - Problem w tym, że ja mam całą korespondencję z Moniką - mówi nam Bajerski. - Dotyczy ona przelewów alimentów i rat kredytu. Wszystko było płacone w terminie. Mam na to dowody. - Ostatni przelew poszedł 10 maja, ale to tylko, dlatego że później czekałem na oryginały pism dotyczących spłaty poszczególnych rat kredytu. Dostałem je dopiero 28 października. Trudno mówić, że mam jakieś zaległości, skoro przez te kilka miesięcy nie miałem wglądu w papiery - komentuje Bajerski dodając, że ratę za listopad uregulował, a pani Monice zalega najwyżej 10 tysięcy. Tomasz Bajerski powiedział, że liczył na większe wsparcie Trener nie jest zadowolony z tego, jak wyglądała jego rozmowa z panią prezes. - W sytuacji, w której się znalazłem, liczyłem na wsparcie. Jednak w ogóle mnie nie wysłuchano, a to dowodzi tego, że klub nie ma do mnie zaufania. A skoro mi nie ufają, to trzeba zakończyć współpracę - zauważa szkoleniowiec. Dodajmy, że umowa Bajerskiego z eWinner Apatorem wygasła z końcem października. Jeszcze we wrześniu był dogadany z klubem na to, ze od 1 listopada będzie miał nowy kontrakt. Mamy jednak początek grudnia, a trener wciąż nie dostał nowej umowy. Zamiast tego otrzymał swego rodzaju ultimatum. Już po publikacji tego tekstu kilka osób w eWinner Apatorze dostało od trenera Bajerskiego SMS-a z podziękowaniem i jasnym przekazem: odchodzę.