Nicki Pedersen, to jeden z tych zawodników, który jako pierwszy zaczął zarabiać w żużlu ogromne pieniądze. Jego kontrakty za pół miliona euro z Włókniarzem Częstochowa (wtedy w przeliczeniu na złotówki dawało to blisko 2 miliony) wyróżniały się na tle innych umów. To była pierwsza dekada XXI wieku. Żużlowy już wtedy podpisywali milionowe umowy, ale dwie "bańki", to był absolutny top, gaża zarezerwowana dla prawdziwych gwiazd. Rok temu miał gwiazdorski kontrakt w PGE Ekstralidze Duńczyk najlepsze lata ma za sobą, ale jeszcze rok temu potrafił podpisać umowę na 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy za punkt w PGE Ekstralidze, w ZOOleszcz GKM-ie Grudziądz. Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że Pedersen może w GKM-ie zostać do końca kariery. Klub co prawda od lat balansuje na krawędzi, do końca walczy o utrzymanie, ale mistrz dobrze się tam czuł. Po wygraniu jednego ze spotkań, które ratowało byt GKM-u w Ekstralidze, cieszył się jak dziecko. Biegał po torze i krzyczał: "uratowaliśmy sześć milionów". Chodziło mu o 6 milionów, które kluby dostają z kontraktu telewizyjnego. Cieszył się, bo część z tych pieniędzy trafiała także do jego kieszeni. Gdyby GKM spadł, to ewidentnie by na tym stracił, bo dalej chciał tam być. GKM wymienił go na Doyle'a Po sezonie 2023 to GKM zrezygnował z Pedersena i wziął Jasona Doyle’a. Powód był taki, że Pedersen oddał kilka meczów bez walki. Wyjeżdżał na tor, po czym znikał i odmawiał dalszej jazdy. Fakt, że warunki na torze łatwe nie były, a on dopiero co wyleczył kontuzję, ale w klubie uznali, że oni jednak nie chcą zawodnika, który zaczyna pękać, gdy robi się groźnie. Gdy dogadali Doyle’a, to Pedersen poszedł w odstawkę. W PGE Ekstralidze składy był już zamknięte, więc musiał szukać w Metalkas 2 Ekstralidze. I znalazł. Skusiła się Texom Stal Rzeszów, która dała mu bajeczny kontrakt, ale jej działacze, mając w głowie sezon Pedersena w Grudziądzu postawili dwa warunki. Wypłata dużej kasy jest uzależniona od liczby spotkań i zdobytych spotkań. Taki kontrakt podpisał w Stali Rzeszów Pedersen za podpis pod kontraktem ma dostać 300 tysięcy złotych od klubu. Drugie tyle mają mu wypłacić rzeszowscy sponsorzy. Cała gaża ze Stali trafi na konto Pedersena jednak tylko wówczas, jak wystąpi we wszystkich spotkaniach. Nie może być takich absencji, jak przed rokiem w Grudziądzu, gdzie zostawiał zespół pod byle pretekstem. Kolejną składową jest stawka za punkt. W przypadku Stali i Pedersena to 5 tysięcy złotych. Jak na pierwszą ligę, to dużo. I tu jednak jest warunek. Płacenie zaczyna się dopiero w momencie, gdy Nicki złamie barierę 5 punktów w meczu. Tylko wtedy będzie mógł wystawić fakturę. Przy zdobyczy nieprzekraczającej 4 punktów zostaje z niczym. Pedersen zarobi 1,6 miliona złotych? W praktyce trudno sobie jednak wyobrazić, że Pedersen będzie zdobywał w meczach mniej niż 5 punktów. W jego przypadku można raczej zakładać zdobycze bliskie kompletu, a na pewno takie przekraczające 10 punktów. Pedersena zdecydowanie stać na to, żeby zakończyć sezon 2024 z 200 punktami na koncie. I na to w Stali liczą, bo klub chciałby w tym roku pojechać w play-off, a w przyszłym powalczyć o PGE Ekstraligę. Jeśli Pedersen będzie trzymał formę, to nie jest wykluczone, że on ze Stalą do Ekstraligi wejdzie i pojedzie w pierwszym sezonie. Bo choć dobiega do pięćdziesiątki, to w Rzeszowie przekonują, że wciąż drzemie w nim spory potencjał i jeśli kogoś z obecnego składu Stali byłoby stać na dwucyfrówki w Ekstralidze, to właśnie Pedersena. Dodajmy jeszcze tylko, że przy 200 punktach Pedersen zgarnie około 1,6 miliona złotych. W PGE Ekstralidze to nie byłoby nic wielkiego, ale w Metalas 2 Ekstralidze, to naprawdę bajeczny kontrakt.