W minioną niedzielę obserwowaliśmy Daniela Gappmaiera podczas tradycyjnego turnieju o Złoty Kask w belgijskim Heusden-Zolder. Przyjechał na zawody sam, a z Salzburga w którym mieszka, ma do Belgii ponad 850 kilometrów. Przed zawodami bez niczyjej pomocy rozstawił się w parku maszyn. Przygotował sprzęt i z uśmiechem na twarzy szykował się do zawodów. Gdy nad stadionem przeszła ulewa, był pierwszym który zgłaszał otwartą chęć do jazdy. - Zrobimy to, pod spodem tor jest dobry - mówił, oczywiście z wielkim uśmiechem. Do zawodów mimo wielkich opadów doszło, a Gappmaier był jednym z faworytów. Trudno było sobie wyobrazić, że w ich trakcie też będzie całkowicie sam. Tak jednak dokładnie było. Po biegu zjeżdżał z parku maszyn i sam grzebał przy sprzęcie, Zmieniał ustawienia, odkręcał koło. Wszystko robił z wielkim spokojem, uśmiechem i pasją. Często zagadywali do niego kibice, a on żadnemu nie odmówił rozmowy czy odpowiedzi na pytanie. Tłumaczył nawet, do czego służy dana rzecz i dlaczego wprowadza akurat taką, a nie inną zmianę. On się tym bawi. Co by było, gdyby miał wokół siebie wielki team? Daniel Gappmaier traktuje z pewnością żużel jako swoją wielką pasję, ale nie jako podstawowe źródło utrzymania. Startuje w wielu zawodach, głównie tych rozgrywanych na południu Europy. Bardzo często jest w czołówce, regularnie wygrywa turnieje, które potrafią być mocno obsadzone. Ale największą sensację sprawił w 2018 roku, kiedy to startował w rundzie kwalifikacyjnej GP w Abensbergu. Zaszokował wówczas wszystkich, a najbardziej Polaków. Austriacki żużlowiec awansował do kolejnego etapu, pokonując takie nazwiska jak Przemysław Pawlicki (który później awansował do GP), Oliver Berntzon czy Martin Smolinski. Odjechał świetne zawody, wygrał dwa biegi. W wyścigu dodatkowym o podium przegrał z Hansem Andersenem, ale i tak wypadł świetnie. Dalej już nie dał rady pójść, bo w półfinale odpadł, ale i tam nie zaprezentował się źle, zdobywając pięć punktów. Zastanawiające jest to, jak prezentowałby się Gappmaier, gdyby miał wokół siebie profesjonalną ekipę, taką jaką ma zdecydowana większość żużlowców z czołówki. W pojedynkę na dłuższą metę trudno przeskoczyć pewien poziom, chociaż Gappmaier i tak radzi sobie bardzo dobrze. A wszystko to przede wszystkim sprawia mu potężną radość, co widać na każdym kroku.