Warszawska runda Grand Prix była świętem żużla. Kibice nie zawiedli tłumnie wypełniając Stadion Narodowy. Nie zawiedli też zawodnicy, bo emocji na torze nie brakowało. A to wcale nie takie oczywiste patrząc historycznie na wcześniejsze turnieje. Atrakcyjności zawodom dodał także fakt, że - zgodnie z oczekiwaniami - nie było jednego wyraźnego dominatora. Wszyscy zawodnicy gubili punkty i szukali recepty na jak najlepsze dopasowanie się do specyficznego toru. Zmarzlik na każdy punkt musiał ciężko zapracować Polacy liczyli, że wreszcie uda się przełamać klątwę Narodowego i w końcu reprezentant naszego kraju stanie na najwyższym stopniu podium. Te nadzieje rzecz jasna najmocniej związane były z osobą Bartosza Zmarzlika. Mistrz świata nie miał tego wieczora łatwego zadania. Każdy punkt musiał mocno wyszarpać, bo jego motocykle specjalnie szybkie nie były. W kilku wyścigach pokazał nietuzinkowy kunszt swoich umiejętności mimo wszystko pewnie pokonując rundę zasadniczą zapewniając sobie miejsce w półfinale. Innym z Polaków, który dostarczał nam pozytywnych wrażeń był Szymon Woźniak. Ten z kolei potrafił idealnie wykorzystać swoje możliwości. Dobry start i umiejętne rozegranie pierwszego wirażu, a potem przemyślana jazda na trasie. Zawodnik Stali Gorzów skrzętnie zbierał punkty i podobnie jak Zmarzlik zameldował się w półfinale. Niestety, ale na tym koniec dobrych informacji, gdy idzie o występ biało - czerwonych. Błądził przez całe zawody Dominik Kubera, który z Narodowym ma tylko złe wspomnienia. Przed rokiem podczas kwalifikacji upadł i złamał kręgosłup. W tym roku na piątkowej sesji znów zapoznał się z torem, a podczas samego turnieju był wolny, spięty i nieskuteczny. Bolesne zderzenie z mistrzostwami świata zaliczył także jadący z dziką kartą Mateusz Cierniak, który zazwyczaj był mijany przez rywali i przez całe zawody zgromadził 3 punkty. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że w rundzie zasadniczej przepadło kilku faworytów turnieju. Mowa przede wszystkim o Leonie Madsenie, który był największym rozczarowaniem zawodów. W decydujących wyścigach nie zobaczyliśmy także specjalistów od Narodowego, czyli Fredrika Lindgrena i Tai'a Woffindena. Szczególnie brak awansu tego pierwszego to była dobra wiadomość dla Zmarzlika, bo mówimy w końcu o jednym z największych rywali Polaka. Zmarzlik bronił honoru Polaków w wielkim finale Półfinały zgodnie z oczekiwaniami przyniosły wielkie emocje. Najważniejszą informacją był awans Bartosza Zmarzlika do wielkiego finału. Polak wygrał swój bieg zostawiając w pokonanym boju m.in. Szymona Woźniaka, który odpadł z turnieju. Natomiast sam występ w tym wyścigu mistrza świata mógł napawać optymizmem przed decydującym starciem. Wydawało się, że Bartosz znalazł wreszcie odpowiednią prędkość w motocykle. Dobrych wiadomości było więcej, bo awans na samej mecie stracił Jack Holder - dotychczasowy lider klasyfikacji Grand Prix. W finale wydawało się, że Zmarzlik startujący z najlepszego czwartego pola zwycięstwo ma na wyciągnięcie ręki. Ostatecznie lepiej spod taśmy zabrał się Jason Doyle i do końca wyścigu nie popełnił już błędu. Bartosz wychodził z siebie, ale niewiele był w stanie zrobić. Klątwa Narodowego trwa, ale nasz mistrz zrobił w sobotę wszystko, aby ją pokonać. Wyniki: 1. Jason Doyle 20 (3,3,2,3,3,3,3) 2. Bartosz Zmarzlik 15 (3,1,3,1,2,3,2) 3. Robert Lambert 12 (3,2,1,2,1,2,1) 4. Martin Vaculik 14 (1,3,2,3,3,2,0) 5. Jack Holder 11 (1,1,3,3,2,1) 6. Szymon Woźniak 9 (3,0,2,2,2,0) 7. Daniel Bewley 9 (2,2,3,0,1,1) 8. Kai Huckenbeck 9 (2,1,2,1,3,w)-------------------------------9. Mikkel Michelsen 8 (2,2,1,3,0) 10. Fredrik Lindgren 7 (1,2,3,d,1) 11. Tai Woffinden 6 (2,3,0,0,1) 12. Andrzej Lebiediew 6 (0,1,1,2,2) 13. Jan Kvech 5 (1,3,0,1,0) 14. Mateusz Cierniak 3 (0,0,0,0,3) 15. Dominik Kubera 2 (0,0,0,2,0) 16. Leon Madsen 2 (0,w,1,1,0) 17. Bartłomiej Kowalski 0 (0) 18. Damian Ratajczak - nie startował