Relacje między Jasonem Doyle’em i Patrykiem Dudkiem były jak dotąd bardzo ciepłe. W latach 2016 i 2017 obaj panowie wspólnie reprezentowali w PGE Ekstralidze barwy Falubazu Zielona Góra. W pierwszym sezonie zdobyli dla klubu spod znaku Myszki Miki brązowy medal DMP. W kolejnym zajęli w lidze co prawda dopiero czwarte miejsce, ale za to przeprowadzili między sobą pasjonującą walkę w cyklu Grand Prix. Ostatecznie Australijczyk sięgnął po tytuł indywidualnego mistrza świata, a Polak musiał zadowolić się srebrem. Żaden z nich nie powtórzył już później takich sukcesów. Dudek położył się specjalnie? Kres ich wzajemnej sympatii mógł położyć sobotni turniej o Grand Prix Polski na toruńskiej Motoarenie. Na pierwszym łuku siedemnastej gonitwy tych zawodów obaj panowie upadli na tor. Jason Doyle wyprzedzał Dudka nieco wynosząc się w stronę bandy, podczas gdy Polak przycinał motocykl spod płotu do krawężnika. Przecięcie się ich torów jazdy sprawiło, że obaj wylądowali w dmuchanej bandzie. Duński arbiter Jesper Steentoft miał prawo zarządzić powtórkę wyścigu w pełnym zestawieniu, jednak w telewizyjnych powtórkach dopatrzył się winy Australijczyka i zdecydował o jego wykluczeniu. Doyle, podobnie jak wielu śledzących zmagania kibiców, był takim obrotem spraw niezwykle zaskoczony. Jego obrońcy dowodzili, że Patryk Dudek celowo kładł się na rywala szukając kontaktu. W podobne tony uderzył sam główny zainteresowany, gdy został wyciągnięty przed telewizyjne kamery. - Patryk wiedział, że będę go wyprzedzał. Zrobił to jak piłkarz, nie żużlowiec. Widział, że już go mijam i położył się jak ci*a - tłumaczył sfrustrowany Scottowi Nichollsowi, kiedyś gwieździe cyklu Grand Prix, a dziś reporterowi brytyjskiego Discovery. Złośc Doyle’a była tym większa, że wykluczenie pozbawiło go szans na awans do półfinału. Ostatecznie w turnieju uplasował się na dwunastej lokacie. Dudkowi w Toruniu poszło jeszcze gorzej, skończył o trzy miejsca niżej. Szkoda, bo wychowanek Falubazu na Motoarenę przyjeżdżał jako trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej i jeden z głównych faworytów do brązowego medalu. Ostatecznie musiał on zadowolić się dopiero siódmą pozycją w końcowej tabeli. Jeśli chce pozostać w cyklu na przyszły rok, to musi liczyć na dobrą wolę organizatorów i stałą dziką kartę.